Dawny cmentarz ewangelicki w Szczytnie.
Prawie dwa lata temu w naszym regionalnym Internecie miała miejsce burza wywołana przez jedną z facebookowych stron, która opublikowała wpis o tym, że na katolickim cmentarzu w Stawigudzie, na rozpadających się powojennych nagrobkach przedwojennych mieszkańców, które były pozbawione jakiejkolwiek wartości artystycznej, umieszczono kartki z napisem: „Grób do likwidacji”. Zwróciłem wówczas uwagę na to, że wiele osób nie do końca rozumie, czym są cmentarze, i trochę mi się oberwało.
Owszem, czasy i ludzka wrażliwość się zmieniają, ale wytworzone po II wojnie światowej nagrobki – poza tymi nielicznymi, mającymi wartość artystyczną, oraz tymi na grobach zasłużonych osób – nie są czymś trwałym, chociaż obecnie staramy się je tak budować, jakby miały przetrwać wieczność.
Przez stulecia ważna była ziemia, w której ludzkie prochy się mieszały, a nie to, co jest na powierzchni, dlatego nieraz cmentarz po zapełnieniu likwidowano i nawet coś na nim budowano. Zrobiono tak, jeszcze w czasach niemieckich, z pełną świadomością, na części cmentarza przykościelnego w Szczytnie. Nikt wówczas nie płakał i nie protestował, że niszczone są groby. O wiele dawniejszy, pierwszy szczycieński cmentarz znajduje się gdzieś w pobliżu ratusza.
Obecnie tematyka cmentarna jest dosyć popularna. Coraz częściej cmentarze są porządkowane i traktowane jako element lokalnego dziedzictwa. Docenia się fakt, że w obliczu niemal całkowitego zaniku miejscowej ludności, nieodwracalnych zmian w krajobrazie oraz stopniowego znikania dawnej architektury, mazurskie cmentarze — mimo zniszczeń — pozostają „wyspami mazurskości”. To właśnie tam zostali ci, którzy nie wyjechali.
Bywa też, że stare cmentarze przyciągają ludzi o nadmiernej wrażliwości, a nawet dziwaków, co czasem znajduje swój wyraz w mediach społecznościowych.
Bez wątpienia najwięcej dla starych, poniemieckich cmentarzy zrobiły media społecznościowe, chociaż piszący o nich historycy z uporem wolą powoływać się wyłącznie na apele o ich ratowanie z lat 90. ubiegłego wieku, które miały znikome przełożenie na stan nekropolii. Niszczenie i okradanie ich ustało dopiero w XXI wieku.Poniżej publikuję ogłoszenie dotyczące szczycieńskiego cmentarza ewangelickiego, nazywanego jeszcze do niedawna przez miejscową, polską ludność „Gebelsem”. Świetnie pokazuje ono, jakie było nastawienie ówczesnych urzędników i duchownych do cmentarzy i jak bezwzględnie pilnowali na nich porządku. Warto zwrócić uwagę na fragment dotyczący dzieci. Z różnych notatek prasowych wynika, że również przed wojną wyrostkom zdarzało się dokonywać dewastacji na cmentarzach.
Członkowie rodzin pochowanych na miejscowym cmentarzu parafialnym są niniejszym wzywani, aby w ciągu 3 dni od dzisiaj dopilnować, by groby i ogrodzenia grobowe zostały starannie utrzymane, a istniejące pomniki nagrobne uporządkowane. W przeciwnym razie groby zostaną wyrównane, a zniszczone ogrodzenia i pomniki usunięte.
Przy tym informuje się, że dzieci poniżej 12 lat nie mają prawa wchodzić na cmentarz bez opieki dorosłych, a prawni opiekunowie ponoszą odpowiedzialność nie tylko za szkody wyrządzone przez dzieci, lecz również za ich przewinienia.
Ortelsburg, 19 maja 1919 r.
Magistrat
Więcej o historii cmentarza ewangelickiego w Szczytnie pisałem tu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz