środa, 11 czerwca 2025

Zbieractwo a kolekcjonerstwo

Chciałbym poruszyć kwestię definicji kolekcjonerstwa oraz różnicy między kolekcjonerstwem a zbieractwem.
Wikipedia podaje, że kolekcjonerstwo to „świadome gromadzenie przedmiotów o ustalonym zakresie merytorycznym, topograficznym lub chronologicznym w celu tworzenia zbiorów, wystaw lub pokazów. Najczęściej w formie amatorskiej, jako hobby. Rozwija się już u dzieci w wieku przedszkolnym”.
- Uważam, że w wieku przedszkolnym rozwija się raczej zbieractwo niż kolekcjonerstwo.
Encyklopedia PWN definiuje kolekcjonerstwo jako: „świadome gromadzenie przedmiotów, przede wszystkim dzieł sztuki, także książek (bibliofilstwo), broni, znaczków, kart pocztowych, okazów przyrody itp., o ściśle ustalonym zakresie merytorycznym, chronologicznym lub topograficznym”.
Sądzę, że definicje spotykane w słownikach, encyklopediach i innych źródłach są niedoskonałe. Jednym z przejawów tej niedoskonałości jest nadużywanie określenia „kolekcjoner”.
Moim zdaniem kolekcjonerstwo to gromadzenie przedmiotów z intencją ich badania, udostępniania do badań, a także dzielenia się nimi – na przykład poprzez wystawy czy publikacje.
Nie widzę potrzeby podkreślania, że kolekcja musi być uporządkowana – nie musi. Kolekcjoner może być bałaganiarzem. Częstym błędem jest też twierdzenie, że kolekcjoner dąży do zamknięcia kolekcji. Jak miałby to zrobić regionalista, który zbiera przedmioty związane ze swoją miejscowością lub regionem? Urok takiego kolekcjonowania polega właśnie na tym, że nie da się tego procesu zakończyć.
W definicjach często podkreśla się, że kolekcjonerzy gromadzą przede wszystkim dzieła sztuki, zwłaszcza obrazy. Uważam jednak, że osoby zbierające obrazy bardzo często nie są kolekcjonerami, lecz zbieraczami. Określenie „kolekcjoner” brzmi jednak bardziej prestiżowo niż „zbieracz”, który niekiedy kojarzy się z dziwakiem. Nie wypada więc nazywać takim mianem kogoś, kto kupił kilka drogich obrazów. Dodatkowo handlarze – no dobrze, nazwijmy ich marszandami – oraz media branżowe zachęcają ludzi zamożnych do „kolekcjonowania”, ponieważ dzięki temu mogą oni kreować wizerunek osób wrażliwych na sztukę. Przekonuje się ich również, że na kolekcjonowaniu można dobrze zarobić. A przecież nie wypada nazwać bogatego człowieka zwykłym zbieraczem. Warto też wspomnieć o naukowcach badających zjawisko kolekcjonerstwa współcześnie i w przeszłości. Często skupiają się oni właśnie na kolekcjonowaniu sztuki, choć w wielu przypadkach analizują raczej zwykłe zbieractwo. I oni również nierzadko nadużywają pojęcia „kolekcjoner”.
Określenie „kolekcjoner” jest powszechnie nadużywane – zarówno przez media, jak i przez policję. Media piszą o kolekcjonerach sztuki, którzy – jak wcześniej wykazałem – często nie spełniają tego kryterium. Mówią też o osobach, które z pasją gromadzą na przykład butelki, znaczki czy pocztówki, ale nie prowadzą żadnych, związanych z nimi badań. Wywiad ze zbieraczem brzmi mniej efektownie – a przecież pasja zbieracka także zasługuje na uznanie. Policja z kolei używa słowa „kolekcjoner”, ponieważ brzmi to lepiej. Nazwanie osoby, u której znaleziono kilka zardzewiałych karabinów, „kolekcjonerem” wygląda medialnie atrakcyjniej niż określenie jej zbieraczem złomu i jest oznaką większego sukcesu.
Wspominam tu tylko o poważnych – a jednocześnie nieuzasadnionych – przypadkach nadużywania pojęcia „kolekcjoner”.
Kolekcjonerami – według mojej definicji – nie jest również większość numizmatyków i filatelistów. Samo układanie nawet bardzo starych monet czy znaczków w klaserach, bez prowadzenia choćby minimalnych badań, nie stanowi jeszcze kolekcjonerstwa. Nieważne, co się zbiera – mogą to być nawet współczesne pamiątki turystyczne – istotne jest, by prowadzić nad nimi, choćby amatorskie, badania. Mogą one mieć charakter czysto poznawczy, nie muszą mieć żadnej wartości społecznej.
Oczywiście istnieje wiele osób sytuujących się gdzieś pomiędzy zbieraczami a kolekcjonerami. Czasem trudno jednoznacznie przypisać kogoś do jednej z tych grup. Niemniej jednak uważam, że kolekcjonerstwo to zajęcie znacznie rzadsze niż zbieractwo – stanowi ono wyższy stopień wtajemniczenia.
Sam początkowo byłem zbieraczem. Już w przedszkolu zaczynałem od krzemieni, które przynosiłem do domu. Później były znaczki i monety. W dorosłym życiu zbierałem pocztówki, monety i guziki. Dopiero po pewnym czasie zainteresowałem się przedmiotami związanymi z historią regionu. Trudno mi dziś wskazać moment, w którym zacząłem nad tymi zbiorami prowadzić coraz bardziej wnikliwe badania.
Dopóki nie postawione zostaną wyraźne granice między zbieractwem a kolekcjonerstwem, pojęcia te będą się mieszać, będą nadużywane i traktowane jako synonimy. Uważam, że nową, poprawioną definicje kolekcjonerstwa powinni wspólnie opracować naukowcy i praktycy – kolekcjonerzy. Proponowałbym jednak, by reprezentacja osób zajmujących się sztuką nie była w tym gronie zbyt liczna.
Zachęcam koleżanki i kolegów – zbieraczy, kolekcjonerów oraz wszystkie zainteresowane osoby – do dzielenia się swoimi uwagami. Jestem ciekaw, czy się ze mną zgadzacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz