czwartek, 19 czerwca 2025

2 Sofijski Pułk Piechoty

2 Sofijski Pułk Piechoty / 2-й пехотный Софийский полк został sformowany 17 stycznia 1811 roku. Jego patronem był Aleksander III Romanow. Pułk stacjonował w Smoleńsku. W lipcu 1914 roku wchodził w skład XIII. Korpusu Armijnego. W sierpniu 1914 roku znalazł się w tannenberski kotle.

Medalik wybity z okazji stulecia istnienia sofijskiego pułku. 

Odznaka pułkowa sofijskiego pułku.

Licznyj znak sofijskiego pułku. 

Ortelsburger Zeitung

Jeżeli chodzi o liczbę zachowanych egzemplarzy przedwojennej prasy, to w porównaniu z innymi miastami województwa warmińsko-mazurskiego Szczytno ma szczęście. Prasa ta jest rewelacyjnym, chociaż bardzo rzadko wykorzystywanym przez historyków, źródłem historycznym. Mimo wszystko zachowała się tylko jej niewielka część. Byłbym wdzięczny za informację nawet o pojedynczych egzemplarzach starych, szczycieńskich gazet oraz za przysłanie ich zdjęć. Rok temu udało mi się nabyć kilka egzemplarzy zachowanych w niezłym stanie „Ortelsburger Zeitung" z lat 30. Odnaleziono je w trakcie remontu, więc — jak widać — takie znaleziska są nadal możliwe. Nawet pojedyńczy, uszkodzony egzemplarz może zawierać jakieś istotne informacje.

„Ortelsburger Zeitung” była najpopularniejszą szczycieńską gazetą. Zaczęła ukazywać się wraz z tygodnikiem urzędowym w 1907 roku. Od 1908 roku wydawał ją następca Carla Jänickego – Albert Just. W sierpniu 1914 roku budynek, w którym drukowano gazetę i tygodnik urzędowy, został spalony przez żołnierzy rosyjskich. Z inicjatywy władz wojskowych „Ortelsburger Zeitung”, łącznie z tygodnikiem urzędowym, drukowana była w drukarni „Mazura”, który w tym czasie – z powodu powołania redaktora do wojska – się nie ukazywał. Od 1920 roku wydawcą gazety była spółka z o.o. kierowana przez Fritza Krügera. Jej ostatnim redaktorem był Richter. Nakład miał wówczas wynosić aż 8000 egzemplarzy.


Gazeta Szczycieńska (Ortelsburska). Dziennik dla południowych Mazur. Ukazuje się sześć razy w tygodniu; kosztuje kwartalnie 1 markę, z dostawą do domu — 1,42 marki. Redakcja i ekspedycja: ul. Cesarska 2, telefon 86, skrytka pocztowa 12. Redaktor odpowiedzialny: Albert Just. Druk i wydawnictwo: Albert Just (następca C. Jäntkego), Szczytno.
Ortelsburger Zeityng, nr 2, 3. Januar 1914. 
Rocznik 74 jest tu trochę mylący i odnosi się on do wychodzącego razem Ortelsburger Zeitung tygodnika urzędowego (Ortelsburger Kreisblatt). 

środa, 18 czerwca 2025

Kolejny pocisk „przeciwpancerny”

Zdjęcie jest kiepskiej jakości i nie widać zapalnika, ale to niemal na pewno nie jest pocisk przeciwpancerny. Szczycieńska policja wykazuje szczególną słabość do tego określenia i potrafi nazwać „przeciwpancernymi” nawet pociski z okresu I wojny światowej.
Myślałem, że po tylu – czasem wręcz kuriozalnych – wpadkach w końcu przestaną popisywać się „wiedzą”, której nie mają nawet na podstawowym poziomie, i zrezygnują z samodzielnego określania rodzaju znalezisk. Niestety, jak widać, ani nie uczą się na błędach, ani nie wstydzą się własnej ignorancji.
Jedną pomyłkę można zrozumieć. Nawet dwie czy trzy. Ale notoryczne publikowanie bzdur przekracza pewne granice.
Zwracam też po raz kolejny uwagę, że takie bajkopisarstwo może kiedyś doprowadzić do tragedii. W końcu może się znaleźć ktoś, kto pomyśli, że skoro zna się lepiej na tego typu przedmiotach niż policja, to może bezpiecznie z nimi eksperymentować.

Szczytno - M. Goldschmidt i A. Parschau

Niedawno opublikowałem zdjęcie przedstawiające witrynę sklepu żydowskiego kupca Maxa Goldschmidta. Nie zwróciłem wówczas uwagi na to, że zdjęcie to zostało wykonane kilka lat wcześniej, zanim w 1933 roku wysłano je jako pocztówkę.
Warto zauważyć, że jeszcze przed zmianą nazwy ulicy z Markt na Adolf-Hitler-Platz, Otto Trempenau wymienił widoczny przed wejściem do jego zakładu reklamowy zegar — okrągły zegar został zastąpiony kwadratowym.
A. Parschau przejął sklep M. Goldschmidta jeszcze przed zmianą nazwy ulicy. Natomiast państwo Goldschmidtowie wyjechali do Berlina. Dzięki komentarzom pod wspomnianym zdjęciem udało się uzupełnić informacje na ich temat. Max Goldschmidt urodził się 4 sierpnia 1882 roku. Został zamordowany 10 listopada 1941 roku w Kownie. Jego żoną była Dora z domu Markus, która również zginęła w Kownie. 

Szczytno. Rynek. Lata 20. XX w. Max Goldschmidt. 

Szczytno. Rynek. Przełom lat 20./30. XX w. A. Parschau.

Szczytno. Rynek. Lata 30. XX w. A. Parschau.

wtorek, 17 czerwca 2025

Stara Gwardia NSDAP w Szczytnie

18 czerwca 1937 roku w Domu Strzeleckim w Szczytnie goszczeni byli członkowie Starej Gwardii NSDAP.

Ortelsburg, Ostpr. Jägerkaserne  „Graf Yorck“ 

Stengel & Co., G. m. b. H., Dresden. 
Obieg: Ortelsburg 19.06.37. 

Ostlandfahrt der Alten Garde 16.–20.6.1937 – Fahrbares Postamt.
Wyprawa do Kraju Wschodniego Starej Gwardii, 16–20 czerwca 1937 
– Ruchomy Urząd Pocztowy.


Zur Erinnerung an den Aufenthalt des alten, des ersten Führerkorps der NSDAP im Schützenhaus Ortelsburg, am 18.6.1937.
Na pamiątkę pobytu starego, pierwszego korpusu przywódczego NSDAP w domu strzeleckim w Szczytnie, dnia 18 czerwca 1937 roku.

Kolekcjoner – przestępca

Przyjmuje się – w sporej mierze słusznie – że prawdziwi kolekcjonerzy to ludzie działający na granicy prawa i szaleństwa. Tym razem skupię się na tym pierwszym, w kontekście kolekcjonerstwa regionalnego.
Kolekcjonerzy regionalni zbierają między innymi przedmioty pochodzące z ziemi i wody. Mogą to być militaria, guziki, monety, tłoki pieczętne, szyldy, pokrywki dzwonków rowerowych, różnego rodzaju tabliczki, butelki oraz zamykające je „porcelanki”. Zdarzają się również przedmioty wykonane z papieru a nawet z drewna. Jednak zgodnie z polskim prawem każdy, mający wartość historyczną przedmiot znaleziony w ziemi lub w wodzie, jest własnością państwa. Nie można go nawet szukać bez odpowiednich zgód.
Dla jasności wywodu skupię się tu na jednym rodzaju przedmiotów – butelkach oraz związanych z nimi porcelankach, kapslach i etykietach. Przed laty, ze słynnej na całą Polskę dziury przy browarze w Olsztynie, wykopano duże ilości porcelanek i etykiet browarnianych, w tym sporo unikalnych. Warto dodać, że amatorskie „wykopaliska” w tym miejscu trwały dosyć długo i nikogo – poza kopiącymi – nie interesowały.
Również w Olsztynie, ponad pięć lat temu, doszło do jednego z największych w Polsce – jeśli nie największego – odkryć starych, pochodzących z początku XX wieku butelek z miejscowej rozlewni piwa. Obok butelek z rozlewni, w mniejszej ilości, znaleziono też porcelanki i inne butelki, na przykład Kantorowicza z Poznania. Wszystko to trafiło na rynek kolekcjonerski.
Dziesiątki tysięcy – jeśli nie więcej – korków porcelanowych pozyskano z wysypiska (zrzutowiska) znajdującego się obok dawnej huty szkła w Ujściu koło Piły. Prowadzone tam „wykopaliska” doprowadziły nawet do dużego spadku cen tych przedmiotów.
Kolekcjonerstwo butelek i związanych z nimi przedmiotów rozpoczęło się w PRL-u. Jeszcze po jego upadku tego rodzaju znaleziska interesowały wyłącznie kolekcjonerów. Archeolodzy je ignorowali, nierzadko przyczyniając się do ich niszczenia. Na szczęście, zmieniło się to na przełomie XX i XXI wieku. Obecnie butelki, nawet z okresu międzywojennego, możemy oglądać w renomowanych muzeach. Skoro tego typu przedmioty trafiają do muzeów i są zabierane z wykopów przez archeologów, to oczywiste jest, że są to zabytki – świadectwa dawnego życia gospodarczego. Trzeba dodać, że obok bardzo popularnych butelek i porcelanek zdarzają się egzemplarze unikatowe, znane nawet tylko w jednym egzemplarzu.
Jeśli uznamy, że są to zabytki, to ich nielegalne pozyskiwanie (bez zgody konserwatora zabytków) i przywłaszczanie jest przestępstwem. Jednak przez dziesięciolecia nikt – może z wyjątkiem kolekcjonerów – tych przedmiotów za zabytki nie uważał i nie wymagał żadnej urzędowej zgody na ich pozyskiwanie czy przechowywanie.To właśnie kolekcjonerzy, poprzez swoją działalność, przyczynili się znacząco do ratowania tych przedmiotów oraz prowadzili nad nimi badania. Teraz przychodzą archeolodzy i specjaliści od ratowania dziedzictwa historycznego i – wykorzystując swój autorytet – mówią, że bez odpowiednich zgód nie wolno tego robić, bo to zabytki, a kolekcjonerzy to potencjalni przestępcy. Najbardziej radykalni są nawet za całkowitym zakazem prowadzenia poszukiwań przez amatorów. Bez wątpienia nie jest to zbyt uczciwe podejście do tematu. Owszem, większość archeologów zachowuje w tej kwestii zdrowy rozsądek, ale z punktu widzenia kolekcjonerów – niebezpiecznie jest na niego liczyć. Zbyt często urzędnicy, służby i nawet niektórzy archeolodzy wykazują się jego brakiem. Część działań przeciwko poszukiwaczom „zabytków” i kolekcjonerom jest absurdalna, a czasem wręcz śmieszna. Problem w tym, że dla kolekcjonera, którego takie działania dotykają, to już wcale nie jest śmieszne. Te sprawy nie powinny być pozostawione zdrowemu rozsądkowi – trzeba je jasno uregulować. Oczywiste jest, że pewne rodzaje zabytków powinny móc trafiać w ręce prywatne, nawet bez konieczności uzyskiwania zgody na ich poszukiwanie.
Zaczynałem zbieranie porcelanek od szukania ich „na oko” na polach, na drodze koło browaru, gdzie wypłukiwała je po deszczach woda, oraz w rowie w pobliżu tego browaru. Po prostu je zabierałem. W większości były to egzemplarze bardzo popularne – nadal są ich tam spore ilości.
- Czy obecnie, szukając ich tam, powinienem mieć stosowne pozwolenia – tym bardziej że teren wokół browaru objęty jest nadzorem archeologicznym?
- Czy wydobywając je, niszczę jakiś kontekst?
- Czy muszę tworzyć dokumentację związaną z ich pozyskiwaniem, którą powinienem przedstawić odpowiedniemu urzędowi?
- Może ten rów – skoro występują w nim „zabytki” – również jest terenem zabytkowym?
- Czy ludzie znajdujący przypadkowo tego typu przedmioty powinni je zgłaszać do wójta, burmistrza lub konserwatora zabytków?
- Czy urzędy nie mają ważniejszych spraw, niż zajmowanie się tego typu przedmiotami? Oczywiście, że mają – ale można mieć pecha i może się zdarzyć, że ktoś uzna, że taka zwykła, niesłychanie popularna, czerwona porcelanka „W. Daum Ortelsburg” albo jeszcze popularniejsza „WBA” to zabytek – i problemy prawne gotowe.  Gwarantuję też, że są archeolodzy, którzy na wszystkie powyższe pytania odpowiedzieliby twierdząco. Interpretacja pojęcia „zabytek” zmienia się i bywa, że – wbrew interesowi społecznemu – rozciąga się ją na przedmioty coraz młodsze i produkowane masowo. Warto dodać, że archeolodzy zazwyczaj nie znają się na tego typu przedmiotach. I dobrze – nie kończyli przecież studiów po to, by zajmować się za nasze pieniądze stosunkowo młodymi artefaktami, którymi z powodzeniem i bezkosztowo dla społeczeństwa mogą zajmować się amatorzy.
Kolejnym absurdem jest fakt, że z wykopów archeologicznych do muzeów trafiają spore ilości uszkodzonych, częściowo nieczytelnych, bardzo popularnych porcelanek – czyli po prostu śmieci. Kolekcjoner by je po prostu wyrzucił, bo dany typ może mieć bez większego problemu w setkach ładnych egzemplarzy. Zachowałby jedynie rzadkie. Tymczasem archeolog musi? je – jako przedmioty historyczne – zabezpieczyć, muzeum je przyjmuje, opracowuje, przechowuje… a to wszystko generuje niepotrzebne koszty, które ponosi społeczeństwo. W tym przypadku to archeolodzy są amatorami, a kolekcjonerzy profesjonalistami.
Definicja zabytku oraz prawo dotyczące zabytków powinny być dostosowane do realiów oraz interesu społecznego, którego nie należy mylić z interesem niektórych grup zawodowych. Kierunek, w jakim ewoluuje interpretacja dotyczącego zabytków prawa, oraz kolejne postulaty części środowiska archeologicznego nie tylko są niekorzystne dla społeczeństwa, ale mogą również zaszkodzić ochronie naszego wspólnego dziedzictwa historycznego. Nie można pomijać zasług kolekcjonerstwa dla ratowania tego dziedzictwa – i dla jasności: mam tu na myśli kolekcjonerstwo polegające również na zbieraniu przedmiotów wydobytych z ziemi i wody.
Wpis ten powstał, ponieważ nie podoba mi się, że według części archeologów, biegłych, urzędników, policjantów i prokuratorów jestem potencjalnym przestępcą, a to, czy nim jestem, zależy od rozsądku oraz dość dowolnej (względnej) interpretacji prawa. 
O tym, że kolekcjonerstwo w Polsce nie zawsze jest bezpiecznym zajęciem, świadczą liczne przykłady absurdalnych działań służb. Wiem – zawsze można zbierać znaczki pocztowe czy monety kolekcjonerskie bite przez NBP. To są jednak przedmioty służące głównie do wyciągania pieniędzy od ludzi – takie świecidełka. Ten rodzaj kolekcjonerstwa mnie nie interesuje.

Porcelanki WBA (Waldschlösschen Brauerei Allenstein). Zabytki?

Moje wpisy o kolekcjonerstwie: 

poniedziałek, 16 czerwca 2025

Szczytno - koszary

Koszarowe budynki mieszkalne, sąsiadujące z cmentarzem i wybudowane naprzeciwko „nowych koszar”, przy obecnej ulicy Piłsudskiego, w dokumentacji konserwatorskiej oraz w literaturze opisywane są jako powstałe po I wojnie światowej. Jednak obieg tej pocztówki – podobnie jak kartki opublikowanej wcześniej – oraz styl architektoniczny tych budynków świadczą o tym, że powstały one przed wojną. Do naszych czasów nie przetrwał widoczny w głębi trzeci budynek.

Ortelsburg, Opr. Jägerkaserne. 

Schwalm`s Verlag, Zoopot.
Obieg: Ortelsburg 27.9.18.

Abs. Jgr. Gusig Ers. Jgr. 1. II Komp. Ortelsburg - dstpr.

Szczytno, 27.09.1918
Droga Siostro!
Zgubiłem moją furażerkę, proszę, wyślij mi tę, którą mam w domu. Czy nie znasz kogoś, kto chciałby zapisać się na pożyczkę wojenną? Bo wtedy mógłbym zrobić to za niego — a za to przysługuje urlop. Pozdrawia Cię, jak również mamę i rodzeństwo,
Wasz Hanneken

Pozdrowienia ze 151. Pułku Piechoty w Olsztynie

W latach 1899–1908 151. Pułk Piechoty (2. Warmiński) stacjonował w Olsztynie i wchodził w skład I. Korpusu Armijnego z siedzibą w Królewcu, 37. Dywizji Piechoty z Olsztyna oraz 75. Brygady Piechoty, również z Olsztyna.

Gruss vom 151 Inf. Regmt. Allenstein. Noch 200 Tage dann hat Reserve Ruh! Bei Vater Philipp.
Pozdrowienia ze 151. Pułku Piechoty w Olsztynie. Jeszcze 200 dni i rezerwa będzie miała spokój! U ojca Filipa.

Obieg: Allenstein 1904 r. 

Mrągowo / Sensburg

Niezachowany pomnik autorstwa Hansa Dammanna, upamiętniający żołnierzy 151. (2. Warmińskiego) Pułku Piechoty (2. Ermländisches Infanterie-Regiment Nr. 151). Z pomnika tego pozostał jedynie jeden z krańcowych słupów. Pierwotnie był zlokalizowany przy rogu budynku obecnego starostwa powiatowego w Mrągowie. W późniejszym okresie (być może w trakcie II wojny światowej) kamień został przeniesiony do koszar, gdzie wykonano te fotografie.
Inskrypcja:
"Dem ruhmreichen 2. Ermländischen Infanterie-Regiment Nr. 151 und seinen Toten 1914–1918."



Dzień Pamięci Poległych 1942 przy Zapasowym Batalionie Piechoty 389 w Prusach Wschodnich.
Delegacja pocztu sztandarowego!
Kapitan(?) Ewert, kapitan Parschau jako oficerowie sztandarowi!



Dzień Pamięci Bohaterów 1942 w Prusach Wschodnich.
Warta honorowa przy kamieniu pamięci bohaterów przy ok. -30°C mrozu.

niedziela, 15 czerwca 2025

Aleja dębowa w Sztynorcie

„Tysiącletnie dęby w parku w Sztynorcie”. Z tym wiekiem sztynorckich dębów to „lekka” przesada. Pierwsze dęby posadzono tu w połowie XVII wiek. Na końcu alei znajduje się wzniesiona najprawdopodobniej w latach 20. XIX wieku herbaciarnia. Wydaje mi się, że autorem korespondencji na tej pocztówce był Lehndorff.

1000 jährige Eichen im Park Steinort.

Aus Ostpreußen 1000jährige eichen im Park zu Steinort.
Photographie und Verlag von Krauskopf, Königsberg Pr. Steindamm 64.
Obieg: Rastenburg 9.10.30.

sobota, 14 czerwca 2025

Szczytno - Max Goldschmidt

Interesująca fotografia przedstawia nieistniejącą dziś kamienicę przy Rynku (obecnie ul. Odrodzenia), a w momencie wysłania zdjęcia przy Placu Adolfa Hitlera, położoną blisko głównego skrzyżowania — patrząc w stronę ratusza, znajdowała się po prawej stronie. Kamienica ta została zniszczona w 1945 roku, a obecnie w jej miejscu stoi blok mieszkalny.
Zdjęcie pozwala nam dobrze przyjrzeć się witrynom sklepów i zakładów. Na parterze znajdują się lokale Maxa Goldschmidta, Otto Trempenaua i Bruno Kocha. Na piętrze działała Ortelsburger Verlagsdruckerei.
O O. Trempenau i B. Kochu nie będę tu pisał — odsyłam do swojej książki: Dawne Szczytno w stu ilustrowanych opowieściach, Dąbrówno 2024.

Max Goldschmidt był żydowskim kupcem, handlującym konfekcją. Niezbyt często reklamował się w prasie. Po 1933 roku jego lokal przejął aryjski kupiec Arno Parschau. Jednak jeszcze w 1935 roku do spółki z Maxem przystąpił Julius Goldschmidt. Prawdopodobnie Max był następcą Mera Goldschmidta, działającego w Szczytnie od 1910 roku.


Wyspa Upałty

Insel Upalten

Insel Upalten im Mauersee bei Angerburg (Masuren) Täglicher Dampferverkehr Angerburg und Lötzen
Aufnahme u. Verlag: Paul Hoffmann, Photograph, Gerdauen (Ostpr.)
Obieg: Gross Sobrost (Zabrost Wielki): 2.07.32.

Wyspa Upałty na jeziorze Mamry koło Węgorzewa (Mazury). Codzienna żegluga parowa między Węgorzewem a Giżyckiem.
Zdjęcie i wydawnictwo: Paul Hoffmann, fotograf, Gierdawy (Prusy Wschodnie).

piątek, 13 czerwca 2025

Kościół ewangelicki w Szczytnie

Już na szczycieńskim zamku znajdowała się kaplica pod wezwaniem św. Anny. W 1485 roku u podnóża zamku wzniesiono drewnianą świątynię, której patronką została św. Katarzyna. Kościół ten spłonął podczas wojny z Polską prowadzonej w latach 1519–1521. Został odbudowany, również z drewna. Część historyków podaje, że już w 1485 roku kościół wzniesiono nie przy zamku, a w miejscu obecnego kościoła ewangelickiego. Jest to jednak nieprawdopodobne.
Początki reformacji w Szczytnie nie były łatwe. Miejscowy duchowny nie chciał przejść na luteranizm, za co został wtrącony do więzienia. Pierwszym duchownym ewangelickim był tu Stefan, a jego następcą został Stanisław. W połowie XVI wieku pastorem w Szczytnie był Polak – Nicklas Glitzner. Zdołał on w latach 1550–1555 wywalczyć dla parafii las, ziemię pod ogród oraz łąkę. Jednak przy tej okazji popadł w konflikt ze starostą, który doprowadził do jego odwołania. Od tego czasu kościół był właścicielem gruntów o powierzchni czterech łanów. To na tych, pozyskanych przez N. Glitznera gruntach, prawdopodobnie w latach 1578–1579 wzniesiono – w miejscu obecnego kościoła ewangelickiego – nową świątynię, która zastąpiła starą, rozpadającą się. Od tego czasu wokół kościoła funkcjonował także cmentarz, zamknięty dopiero w 1831 roku.
Jeszcze 10 lat po wybudowaniu kościół nie dorobił się porządnego dzwonu. W 1638 roku wraz z plebanią spłonął. Prace przy odbudowie ciągnęły się długo i w 1646 roku kościół nadal był w budowie, a nabożeństwa odbywały się w wielkiej sali zamku. 17 maja 1669 roku wybuchł pożar, w wyniku którego spłonął kościół wraz z plebanią i innymi zabudowaniami. W 1693 roku ludwisarz Hessing z Królewca dostarczył do kościoła w Szczytnie dwa dzwony. W 1700 roku do szczycieńskiej parafii należało około 2000 dusz. W związku z tak dużą liczbą wiernych, w niedziele miano głosić aż trzy kazania. Ponownie kościół spłonął 4 kwietnia 1698 roku. Ostatni raz ogień pochłonął świątynię w 1711 roku.
W latach 1715–1719 wzniesiono zachowaną do dnia dzisiejszego świątynię. Jej budowa trwała aż cztery lata, ponieważ była przerywana w wyniku częstych ucieczek robotników przed werbownikami z pułku Finkensteina, którzy porywali młodych ludzi do armii pruskiej biorącej w tym czasie udział w III wojnie północnej. Budowę kościoła prowadził mistrz murarski z Królewca – Metz, który jako wynagrodzenie otrzymał 600 talarów, 100 szefli zboża oraz 25 beczek piwa. Król przekazał na budowę 10 tysięcy cegieł, 20 tysięcy dachówek, 200 beczek wapna oraz drewno. Kościół miał 33 metry długości i 16 metrów szerokości. Wieża mierzyła natomiast 18 metrów wysokości. Wzniesiono go w stylu późnobarokowym. W świątyni mogło pomieścić się do 500 wiernych. W 1720 roku zainstalowano organy, które trzeba było naprawić już w 1765 roku. Po kolejnych naprawach, w 1862 roku zdecydowano się je rozebrać. Nowe organy zbudował organmistrz Terletzki. Poświęcono je w pierwszą niedzielę Adwentu tego samego roku. W 1907 roku instrument wyremontowano i wyposażono w nowy mechanizm.
Większy dzwon kościelny pękł i przez jakiś czas przechowywał go jeden z mieszczan. Dzwon został przetopiony przez J. Grossa z Królewca. Jednak odlew był złej jakości i w 1876 roku trzeba było go ponownie przetopić.
29 i 30 października 1834 roku, za zgodą króla Fryderyka Wilhelma III, w kościele odprawiono katolickie nabożeństwa.
W drugiej połowie XIX wieku przeszkodą dla dalszego rozwoju miasta były ciągnące się głównie na północny wschód od kościoła grunty kościelne. Kościół wkładał wiele wysiłku w ich zachowanie.
W 1873 roku utworzono drugie, a w 1919 roku trzecie stanowisko duszpasterskie. W 1910 roku do szczycieńskiej parafii, oprócz Szczytna, należały: Bartna Strona, Ochódno, Dębówko, Radosna Góra, Rudka, Młyńsko, Kaspry, Korpele, Lasy Korpelskie, Lemany, Małdaniec, Prusowy Borek, Ruski Bór, Romany, Siódmak, Sędańsk, Piece, Wałpusz, Czarkowy Grąd oraz Zielonka. Razem dawało to 9684 wiernych.
We wrześniu 1902 roku usunięto z wieży kościoła zegar miejski, który był wyposażony w trzy dzwony. Jeden z nich ufundował burmistrz Kowalski, drugi kupiec Link, a trzeci pochodził z zamku. Stary zegar zastąpiono nowym.
W latach 1906–1907 przeprowadzono gruntowny remont kościoła. Przebudowano między innymi spiczastą wieżę, której nadano zachowany do dziś wygląd. Odnowiono także ołtarz i ambonę. Główne wejście do kościoła, które wcześniej znajdowało się od strony ulicy, przeniesiono do wieży. 15 listopada 1907 roku odbyło się poświęcenie odnowionego kościoła.
Wieża sprzed przebudowy z lat 1906-1907. 

Kościół i spalona pod koniec sierpnia 1914 roku plebania. 

W sierpniu 1914 roku niemal całe miasto spłonęło w wyniku podpalenia i ostrzału artyleryjskiego wojsk carskich. Spłonęła wówczas również plebania, znajdująca się przy głównym skrzyżowaniu, a wraz z nią kościelne archiwum. Nową plebanię wybudowano w latach 30. XX wieku w pobliżu kościoła. W tym czasie wzniesiono również kotłownię i magazyn obok zakrystii. II wojnę światową kościół przetrwał bez większych zniszczeń. Jednak po wymianie ludności przestał być główną świątynią miasta i powiatu.

Ołtarz. Okres międzywojenny. 
Pocztówka ze zbiorów M. Rawskiego. 

Kościół przed I wojną światową i w okresie międzywojennym. 

10 października 1970 roku wybuchł pożar, w wyniku którego spłonęły organy oraz częściowo zawalił się strop przy wieży. 29 kwietnia 1974 roku odbyło się nabożeństwo z okazji poświęcenia kościoła po zakończonym remoncie. Obecne organy zostały podarowane parafii w 2007 roku przez Helmuta Tuttasa.


Najważniejszym elementem wyposażenia kościoła jest barokowy ołtarz, wykonany w 1719 roku (odnowiony w 1773), prawdopodobnie w jednym z gdańskich warsztatów. Umieszczono na nim cztery figury ewangelistów, niżej dwie figury uosabiających cnoty ewangeliczne świętych niewiast, a także płaskorzeźby przedstawiające sceny Bożego Narodzenia, ukrzyżowania i zmartwychwstania. Wyróżnia się również ambona wsparta na rzeźbie przedstawiającej Mojżesza, ufundowana w 1719 roku przez pisarza miejskiego Christiana Fischera wraz z małżonką. W kościele można zobaczyć także barokową, wolnostojącą chrzcielnicę. Za ołtarzem umieszczono trzy duże tablice upamiętniające parafian poległych podczas I wojny światowej. Zachowały się również między innymi tablice ze spisem poległych w wojnie francusko-pruskiej (1870–1871).
Wymienić też trzeba jedyną zachowaną tablicę nagrobną znajdująca się w posadzce kościoła.Upamiętnia ona zmarłą w 1773 roku Barbarę Koneckin. 
W trakcie I wojny światowej kościelne dzwony najprawdopodobniej zostały przetopione na cele wojskowe. Po wojnie, w 1921 roku na wieży zawisły trzy nowe dzwony odlane w firmie Ulrich &Weule. 







W trakcie I wojny światowej dzwony kościelne najprawdopodobniej zostały przetopione na potrzeby wojskowe. Po zakończeniu działań wojennych, w 1921 roku, na wieży zawisły trzy nowe dzwony, odlane w firmie Ulrich & Weule. Widnieją na nich następujące napisy:

DIE LEBENDEN RUFE ICH
DIE TOTEN BEKLAGE ICH
ALLZEIT ZUR EHRE GOTTES

EHRE SEI GOTT IN DER HÖHE
UND FRIEDE AUF ERDEN

KOMMT, DENN ES IST ALLES BEREIT

czwartek, 12 czerwca 2025

Szczytno - koszary

 

Ortelsburg, Ostpr. Jägerkaserne  „Graf Yorck“ - Kameradschaftsheim.

Verlag: Max Zedler, Inh. Hans Andresen, Ortelsburg, Ostpr. 


Treść korespondencji: 
d. 26.04.1941
Szczytno leży 10 km od Szyman. Miasto zostało całkowicie zniszczone przez Rosjan podczas wojny światowej, a następnie odbudowane. W tych koszarach bywałem często i odbierałem tam depesze dalekopisowe. W miejscu oznaczonym na zdjęciu zawsze zostawiałem mój motocykl. W Szymanach mieszkamy kwaterowani u pani Gzymmeck — jest nas dziesięciu kierowców. To pierwszy raz, że mieszkam w kwaterze prywatnej. Dom leży na wylocie miejscowości w kierunku Wielbarka, bezpośrednio przy głównej drodze, gdzie przejeżdża cały ruch. Zupełnie jak w domu.

Kętrzyn / Rastenburg

Ewald pisze z Kętrzyna do swojej siostry Emmy Lamus, mieszkającej w Szczytnie u pani Goldschmidt, pod adresem Adolf-Hitler-Platz 42.

Rastenburg, Ostpr. - St. Georgenkirche.

Kunstanstalt Stengel & Co., G. m. b. H., Dresden.
Obieg: Rastenburg, .08.33. 

środa, 11 czerwca 2025

Zbieractwo a kolekcjonerstwo

Chciałbym poruszyć kwestię definicji kolekcjonerstwa oraz różnicy między kolekcjonerstwem a zbieractwem.
Wikipedia podaje, że kolekcjonerstwo to „świadome gromadzenie przedmiotów o ustalonym zakresie merytorycznym, topograficznym lub chronologicznym w celu tworzenia zbiorów, wystaw lub pokazów. Najczęściej w formie amatorskiej, jako hobby. Rozwija się już u dzieci w wieku przedszkolnym”.
- Uważam, że w wieku przedszkolnym rozwija się raczej zbieractwo niż kolekcjonerstwo.
Encyklopedia PWN definiuje kolekcjonerstwo jako: „świadome gromadzenie przedmiotów, przede wszystkim dzieł sztuki, także książek (bibliofilstwo), broni, znaczków, kart pocztowych, okazów przyrody itp., o ściśle ustalonym zakresie merytorycznym, chronologicznym lub topograficznym”.
Sądzę, że definicje spotykane w słownikach, encyklopediach i innych źródłach są niedoskonałe. Jednym z przejawów tej niedoskonałości jest nadużywanie określenia „kolekcjoner”.
Moim zdaniem kolekcjonerstwo to gromadzenie przedmiotów z intencją ich badania, udostępniania do badań, a także dzielenia się nimi – na przykład poprzez wystawy czy publikacje.
Nie widzę potrzeby podkreślania, że kolekcja musi być uporządkowana – nie musi. Kolekcjoner może być bałaganiarzem. Częstym błędem jest też twierdzenie, że kolekcjoner dąży do zamknięcia kolekcji. Jak miałby to zrobić regionalista, który zbiera przedmioty związane ze swoją miejscowością lub regionem? Urok takiego kolekcjonowania polega właśnie na tym, że nie da się tego procesu zakończyć.
W definicjach często podkreśla się, że kolekcjonerzy gromadzą przede wszystkim dzieła sztuki, zwłaszcza obrazy. Uważam jednak, że osoby zbierające obrazy bardzo często nie są kolekcjonerami, lecz zbieraczami. Określenie „kolekcjoner” brzmi jednak bardziej prestiżowo niż „zbieracz”, który niekiedy kojarzy się z dziwakiem. Nie wypada więc nazywać takim mianem kogoś, kto kupił kilka drogich obrazów. Dodatkowo handlarze – no dobrze, nazwijmy ich marszandami – oraz media branżowe zachęcają ludzi zamożnych do „kolekcjonowania”, ponieważ dzięki temu mogą oni kreować wizerunek osób wrażliwych na sztukę. Przekonuje się ich również, że na kolekcjonowaniu można dobrze zarobić. A przecież nie wypada nazwać bogatego człowieka zwykłym zbieraczem. Warto też wspomnieć o naukowcach badających zjawisko kolekcjonerstwa współcześnie i w przeszłości. Często skupiają się oni właśnie na kolekcjonowaniu sztuki, choć w wielu przypadkach analizują raczej zwykłe zbieractwo. I oni również nierzadko nadużywają pojęcia „kolekcjoner”.
Określenie „kolekcjoner” jest powszechnie nadużywane – zarówno przez media, jak i przez policję. Media piszą o kolekcjonerach sztuki, którzy – jak wcześniej wykazałem – często nie spełniają tego kryterium. Mówią też o osobach, które z pasją gromadzą na przykład butelki, znaczki czy pocztówki, ale nie prowadzą żadnych, związanych z nimi badań. Wywiad ze zbieraczem brzmi mniej efektownie – a przecież pasja zbieracka także zasługuje na uznanie. Policja z kolei używa słowa „kolekcjoner”, ponieważ brzmi to lepiej. Nazwanie osoby, u której znaleziono kilka zardzewiałych karabinów, „kolekcjonerem” wygląda medialnie atrakcyjniej niż określenie jej zbieraczem złomu i jest oznaką większego sukcesu.
Wspominam tu tylko o poważnych – a jednocześnie nieuzasadnionych – przypadkach nadużywania pojęcia „kolekcjoner”.
Kolekcjonerami – według mojej definicji – nie jest również większość numizmatyków i filatelistów. Samo układanie nawet bardzo starych monet czy znaczków w klaserach, bez prowadzenia choćby minimalnych badań, nie stanowi jeszcze kolekcjonerstwa. Nieważne, co się zbiera – mogą to być nawet współczesne pamiątki turystyczne – istotne jest, by prowadzić nad nimi, choćby amatorskie, badania. Mogą one mieć charakter czysto poznawczy, nie muszą mieć żadnej wartości społecznej.
Oczywiście istnieje wiele osób sytuujących się gdzieś pomiędzy zbieraczami a kolekcjonerami. Czasem trudno jednoznacznie przypisać kogoś do jednej z tych grup. Niemniej jednak uważam, że kolekcjonerstwo to zajęcie znacznie rzadsze niż zbieractwo – stanowi ono wyższy stopień wtajemniczenia.
Sam początkowo byłem zbieraczem. Już w przedszkolu zaczynałem od krzemieni, które przynosiłem do domu. Później były znaczki i monety. W dorosłym życiu zbierałem pocztówki, monety i guziki. Dopiero po pewnym czasie zainteresowałem się przedmiotami związanymi z historią regionu. Trudno mi dziś wskazać moment, w którym zacząłem nad tymi zbiorami prowadzić coraz bardziej wnikliwe badania.
Dopóki nie postawione zostaną wyraźne granice między zbieractwem a kolekcjonerstwem, pojęcia te będą się mieszać, będą nadużywane i traktowane jako synonimy. Uważam, że nową, poprawioną definicje kolekcjonerstwa powinni wspólnie opracować naukowcy i praktycy – kolekcjonerzy. Proponowałbym jednak, by reprezentacja osób zajmujących się sztuką nie była w tym gronie zbyt liczna.
Zachęcam koleżanki i kolegów – zbieraczy, kolekcjonerów oraz wszystkie zainteresowane osoby – do dzielenia się swoimi uwagami. Jestem ciekaw, czy się ze mną zgadzacie.

Pozdrowienia ze Szczytna i Jęcznika

Wybudowane przed I wojną swiatową koszarowe budynki mieszkalnw. Na rewersie korespondencja z Jęcznika.

Gruss auss Ortelsburg.

Kunstanstalt Germania, Görlitz, Demianiplatz 38.
Obieg: .... 05.1920. 

Jęcznik, 30?/5 1920
Kochana Doro!
Miałem Ci przecież wysłać kartkę z Prus Wschodnich. To tutaj samotna okolica i cieszę się, że wkrótce wracam do domu. 
Pozdrowienia z Prus Wschodnich przesyła Ci Wilhelm Bock.

Węgorzewo - zakład kąpielowy

Wybudowany w 1928 roku, pomiędzy cmentarzem wojennym a Domem Wzgórze Strzelców, zakład kąpielowy Badeanstalt Jägerhöhe. Został oficjalnie otwarty 24 czerwca.

Masuren - Angerburg. Badeanstalt Jägerhöhe.

Hugo Priddat, Papierhdlg., Angerburg, Ostpr. 
Obieg: Węgorzewo, 13.06.34.

Exlibris Fritza Kleeberga

Exlibris Fritza Kleeberga autorstwa Roberta Budzinskiego. Rok 1918. 

poniedziałek, 9 czerwca 2025

Szczytno - 1942 rok

To najciekawsze ujęcie tego fragmentu miasta, jakie kiedykolwiek widziałem. Jest rok 1942, prawdopodobnie koniec zimy, więc jeszcze przed Stalingradem. Niemcy są u szczytu potęgi, a dzieci beztrosko biegają po ulicy, na której nie ma ani jednego samochodu. Tylko z bocznej ulicy wyjeżdża wóz. W głębi widzimy monumentalny, zbudowany w nazistowskim duchu ratusz, który – jeśli się przyjrzeć – nie pasuje do reszty zabudowy. Zdjęcie jest lekko rozmyte, ma nostalgiczny klimat i wpisuje się w to, co Niemcy pisali o swoim mieście. A pisali, że w trakcie wojny panował tu spokój. Oczywiście nie było tu walk, ale sądzę, że miejscowe Gestapo zawsze miało coś do roboty – tylko po wojnie nie chciano o tym wspominać. Tym bardziej, że w Niemczech pamięć o przedwojennym i wojennym Szczytnie została po wojnie na kilka dziesięcioleci zawłaszczona przez byłych nazistów i ich zwolenników.
Szczytno. Rok 1942.