poniedziałek, 20 stycznia 2025

Czy kolekcjonowanie pocztówek ma jeszcze sens?

Pytanie jest oczywiście trochę prowokacyjne. Znajomi, zwłaszcza ci, którzy wiedzą, z czym się to wiąże, odradzają mi to. Bardzo zasłużona dla regionu osoba, która też kiedyś zbierała pocztówki, poradziła mi niedawno, bym zrezygnował z tego hobby i ograniczył się do kolekcjonowania prac Roberta Budzinskiego, co bez wątpienia jest oryginalne i niesie ze sobą sporą wartość dla regionalnej kultury. Przyznam, że mnie samego czasem nachodzą wątpliwości. Przeciwko kolekcjonowaniu pocztówek przemawia przede wszystkim rozwój Internetu, społeczności, która rządzi się swoimi prawami i nie uznaje żadnych praw kolekcjonera do znajdujących się w jego zbiorach pocztówek. Skany są kopiowane z aukcji, ze stron kolekcjonerskich, a nierzadko nawet ze świeżo wydanych książek. Istnieją specjalistyczne portale zajmujące się gromadzeniem takiej ikonografii. Jednym z najważniejszych jest Fotopolska.eu, która kopiuje skany nie tylko z aukcji, ale również ze stron kolekcjonerskich. Jej współpracownicy często usuwają naniesione przez kolekcjonerów zabezpieczenia przed kopiowaniem i kłamią na temat pochodzenia skanów. Zanim kolekcjoner zdąży kupić pocztówkę, jest ona już dostępna na Facebooku i różnych portalach. Nad zachowaniem ludzi w internecie można by przejść do porządku dziennego. Nie ma większego sensu z tym walczyć, skoro i tak nie da się tego zmienić. Okazuje się jednak, że skany niewiadomego pochodzenia wykorzystują również osoby, które wydawałoby się, powinny przestrzegać pewnych norm, takich jak historycy, archiwiści czy dziennikarze. Nawet osoby z takich środowisk nie widzą niczego niestosownego w publikowaniu skanów z internetowych portali, które nie dysponują oryginałami i które przechwyciły te skany z Internetu. Pomijam tu totalną patologię wydawniczą, której niestety nie brakuje i która zwyczajnie kradnie różne materiały. Jeszcze do niedawna wydawnictwa książkowe i redakcje czasopism pilnowały, by autorzy dostarczali ilustracje wyłącznie od osób i instytucji dysponujących oryginałem pocztówki lub zdjęcia. Obecnie, także w Olsztynie, częstym źródłem tych materiałów jest Fotopolska.eu lub po prostu „internet”. Tego procesu już nie da się zatrzymać. Kolekcjoner nie jest tu nikomu potrzebny. Jest postrzegany jako dziwak, który płaci spore pieniądze za coś, co w internecie jest dostępne za darmo. Chociaż warto zauważyć, że gdyby nie kolekcjonerzy, te walory nie pojawiłyby się w internecie, na aukcjach i nie byłoby ich skąd skopiować.
Część kolekcjonerów czuje potrzebę pochwalenia się swoimi zbiorami. Jednak dla większości odbiorców nie ma żadnej różnicy, czy skan został udostępniony przez kolekcjonera, czy przekopiowany z internetu. 
Jako osoba zbierająca pocztówki od prawie 20 lat mogę stwierdzić, że ich cena jest często nieadekwatna do wartości, która jest oczywiście względna. Wiele kartek można byłoby nabyć zdecydowanie taniej, gdyby nie osoby zajmujące się handlem, które zawsze podbiją cenę ciekawej, a nawet średniej pocztówki lub kupią ją z zamiarem dalszej odsprzedaży. W ten sposób praktycznie nie ma okazji, chyba że pojawi się atrakcyjna oferta typu „kup teraz” i zdąży się przed handlarzem kupić. Biorąc pod uwagę rozwój internetu i związane z nim zjawiska, zakładam, że ceny pocztówek nie będą rosły w nieskończoność, a w przyszłości powinny mocno spaść. Dlatego wydawanie na nie obecnie sporych środków, tylko po to, by w domowym zaciszu cieszyć się oryginałem, nie ma większego sensu.
Za zbieraniem pocztówek przemawia obecnie już niewiele. To między innymi przyjemność z posiadania oryginałów oraz możliwość prowadzenia badań nad znajdującą się na nich korespondencją, a także nad ich nakładcami i wydawcami. Druga strona pocztówki interesuje niewiele osób, a już na pewno nie interesuje internetowych kopistów. Aby zajmować się historią karty pocztowej, trzeba dysponować dużą ilością materiału, w tym czasem z pozoru identycznymi pocztówkami.

Mam w zbiorach kartkę, której posiadam aż pięć egzemplarzy. Przedstawia ona uszkodzony podczas I wojny światowej kościół katolicki w Szczytnie. Jakiś czas temu szczegółowo ją opisałem, pokazując, jak zmieniała się umieszczona na niej sygnatura nakładcy i jak w różnych wydaniach następowało przesunięcie widoku. Wykazałem też, że jest to najpopularniejsza szczycieńska pocztówka. Innym razem, dzięki swoim zbiorom oraz kolegi, pokazałem, jak to samo zdjęcie z wizyty cesarzowej w zrujnowanym Szczytnie zostało wykorzystane do przygotowania aż czterech pocztówek z różnym, czasem niepasującym do pory roku, tłem.
Teoretycznie, argumentem za kolekcjonowaniem jest możliwość wykorzystywania zbiorów do własnych publikacji – internetowych i tradycyjnych. Jednak mogę publikować również w oparciu o zbiory innych kolekcjonerów, co też z chęcią często robię. Poza tym czas tradycyjnych, drukowanych publikacji powoli się kończy. 
Podsumowując, chociaż uważam, że kolekcjonowanie pocztówek z historycznymi widokami nie jest szczególnie sensownym zajęciem i raczej więcej argumentów przemawia za rezygnacją z niego, to jednak na razie nie zamierzam tego robić. Mimo wszystko sprawia mi to przyjemność.



Ortelsburg - Kath. Kirche nach der Beschiessung durch die Russen am 30. August 1914.
Moslechners Buchhandlung, Max Zedler, Ortelsburg. Obieg: 27.6.1916 rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz