piątek, 17 stycznia 2025

Dlaczego warto publikować zdjęcia z niemieckimi żołnierzami?

Publikując na Facebooku zdjęcia żołnierzy niemieckich z lat 30. i 40. XX wieku, często spotykam się z uwagami, że jest to promocja nazizmu. W moją stronę kierowane są wyzwiska, groźby zgłoszenia do prokuratury, a nawet śmierci. Ludzie w komentarzach wyzywają publikowane przeze mnie zdjęcia, czy raczej widoczne na nich postaci. Jak ja to widzę? No cóż, można byłoby powiedzieć, że taki urok Facebooka, na którym każdy, dosłownie każdy, ma głos. Moje miejsce pracy obliguje mnie jednak do tego, by każdemu dać szansę zrozumienia. Dla mnie wyzywanie ludzi, którzy już od dawna nie żyją, jest dziwactwem; to strasznie infantylne i głupie zachowanie. Gdy patrzę na takie fotografie, to nie czuję żadnych emocji. Oceniam ich wartość dokumentacyjną i zastanawiam się nad losem widocznych na nich ludzi – czy przeżyli, czy popierali nazizm, a jeżeli tak, to czy po wojnie zrozumieli swój błąd. Często, trochę naiwnie, rozmyślam sobie, co taki żołnierz, oficer – właściciel albumu fotograficznego – poczułby, gdyby dowiedział się, że ten jego album trafił do zbiorów jakiegoś Polaka, który kupił go gdzieś w Niemczech? Zapewne coś takiego nie mogłoby nawet trafić do jego wyobraźni. Dziwnie się potoczyła historia – to do nas należą Mazury i to do nas coraz częściej trafia z Niemiec ich materialna spuścizna historyczna w postaci zdjęć, listów czy innych przedmiotów. Wymierają w Niemczech ostatni przedwojenni mieszkańcy tego regionu, a w następnych pokoleniach ich potomkowie będą się już nim interesować sporadycznie. Można więc powiedzieć, że ich historia stała się nasza; to my odpowiadamy teraz za jej opisanie. Historia ma to do siebie, że uwielbia mity, którym ulegają praktycznie wszyscy, w tym również piszący te słowa. Ba, nierzadko ulegają im piszący na jakiś temat poważne prace naukowe historycy. Wyzwolić się z mitów nie jest łatwo. Historię Mazur mitologizują zarówno ich byli mieszkańcy, co jest w dużym stopniu naturalne, bo utracili oni swoją ojczyznę, jak również przybyli tu po 1945 roku Polacy. W tym miejscu interesuje mnie szczególnie wschodniopruski mit wielokulturowości i tolerancji. Ta słynna wschodniopruska „wielokulturowość i tolerancja” doprowadziła do tego, że Mazurzy musieli stać się Niemcami (innej opcji nie było) i ostatecznie utracili swoją małą ojczyznę. Wracając do tematu zdjęć z żołnierzami, w ich publikowaniu chodzi właśnie o przełamywanie mitu (zarówno niemieckiego, jak i polskiego), a przede wszystkim o pokazywanie, jak było, ale jednak bez piętnowania, o ukazanie tego, jaki był klimat lat 30. XX wieku na Mazurach. Jestem przekonany, że spora część zdjęć z tego okresu, związanych z działaczami nazistowskimi, z organizowanymi przez nich spotkaniami i imprezami, została niestety zniszczona. 

Skala zbrodni niemieckich jest w Polsce bardzo dobrze znana, ich ocena jest jednoznaczna i nie ma potrzeby szczegółowego omawiania ich przy okazji publikowania takich zdjęć. Publikowane przeze mnie fotografie nie przedstawiają zbrodni, choć istnieje duże prawdopodobieństwo, że widoczni na nich żołnierze brali w nich udział. Znacznie bardziej sensowne wydaje się zastanowienie nad tym, co my zrobilibyśmy na miejscu tych żołnierzy. Czy bylibyśmy odporni na propagandę? Warto też pomyśleć o tym, co siedziało w głowach mieszkańców Szczytna, Mazurów czy ogólnie Niemców. Tego, co się wydarzyło, nie da się cofnąć. Możemy tylko wyciągnąć wnioski z historii, a powinni je wyciągnąć nie tylko Niemcy, ale również my. Chociaż wydaje mi się, że historia vitae magistra est tylko dla nielicznych niestety. 

Czym innym była walka z żołnierzami niemieckimi, których bez zbędnego filozofowania należało w trakcie wojny zabijać, a czym innym jest walka ze zdjęciami. To drugie jest donkiszoterią i nie jestem pewien, czy tym walczącym z tymi zdjęciami starczyłoby odwagi do walki z prawdziwymi żołnierzami. Chciałbym też zauważyć, że nie wyzywamy przecież książek historycznych i filmów dokumentalnych. A może są tacy, co to robią? 

Historia Wehrmachtu, nie tylko bitew i jego zbrodni, ale również funkcjonowania w czasach pokoju, jego wyposażenia, jest czymś, bez czego nie da się w pełni opisać historii na przykład Szczytna czy Mazurów. Chociaż patrząc na dotychczasowe polskie próby opisania dziejów naszego miasta, historię wojska pomijano w nim bardzo skutecznie, co jest oczywiście błędem. Historia to nie tylko to, co lubimy, co jest nam miłe, wygodne lub neutralne. Taką historię chcą nam przedstawiać niektórzy politycy i pseudo-historycy. 

Czy lubię zdjęcia niemieckich żołnierzy? Mam już ich tyle, że kolejne nie robią na mnie większego wrażenia. Jednak ze względów kolekcjonerskich i dokumentacyjnych lubię ciekawe ujęcia. Lubię prowadzić historyczne „śledztwa”, czyli dochodzić, jaka się za tymi zdjęciami kryje historia, wydobywać ją z pojedynczego zdjęcia lub z całego albumu. Historia wojska, a zwłaszcza umundurowania i wyposażenia, nie jest moją specjalnością i wiele tu korzystam z licznych, merytorycznych, umieszczanych pod moimi postami, komentarzy. Mogę powiedzieć, że przez lata, między innymi dzięki tym komentarzom i własnym dociekaniom, jakąś podstawową wiedzę w tej materii zdobyłem. Nie chcę uciekać od odpowiedzi i napiszę wprost: lubię zdjęcia z niemieckimi żołnierzami, ale wolę inne materiały. Wyjątkowo interesują mnie na przykład stare listy. To jest jednak dosyć ambitna, niszowa, niebudząca emocji i zainteresowania innych (przynajmniej na Facebooku) dziedzina kolekcjonerstwa. Natomiast zdjęcia niemieckich żołnierzy występują w sprzedaży wyjątkowo często, w moich zbiorach będzie ich więc przybywać i muszę się starać je jak najlepiej merytorycznie opisywać, bo są one, niezależnie o tego czy się komuś podobają, czy nie, bardzo istotną częścią historii Mazur.


Nowe koszary. 
J. Trempenau, Buchhdlg., Ortelsburg.

Szczytno, 20 kwietnia 1934 roku. 

Przysięga Volkssturmu. Szczytno, późna jesień 1944 roku. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz