wtorek, 5 kwietnia 2016

Opaleniec - kościół ewangelicki i kwatera wojenna

Opalenic od 1975 do 1998 roku należał do województwa ostrołęckiego. Od 1999 roku należy do województwa mazowieckiego, powiatu przasnyskiego i gminy Chorzele. Jednak jego historia związana jest z Mazurami, których jest najdalej na południe wysuniętą częścią. 
Opalenic założono około 1550 r. przy drodze Warszawa – Królewiec, przy samej granicy z Mazowszem, nieopodal Chorzel. Nazwa wsi pochodzi od wypalanego tu na dużą skale węgla drzewnego, który był wykorzystywany w okolicznych hutach żelaza. Niemalże od samego początku był wsią kościelną, początkowo siedzibą parafii a następnie filią parafii w Wielbarku. W XVI w. kościół został spalony i był tu tylko katecheta. Nowy, również drewniany kościół wzniesiono w XVIII w. W 1878 r. wybudowano kościół murowany w stylu neogotyckim. W Opaleńcu niezdecydowano się na utworzenie oddzielnej parafii ze względów wyznaniowych-narodowosciowych. Gdyby ją utworzono stosunek pomiędzy ewangelikami a katolikami wyglądałby niekorzystnie i wynosiłby w 1883 r. 1938 : 462. W tym czasie do kościoła uczęszczało tylko 30 Niemców, reszta wiernych posługiwała się językiem polskim. Ostatecznie w 1893 r. utworzono tu parafię połączoną wspólnym urzędem duszpasterskim z Wielbarkiem. 

W 1988 r. kościół został sprzedany. Utworzono w nim hotel. Po sprzedaży kościół został przebudowany. Obok dostawiono nowy budynek nawiązujący do gotyckiej architektury warownej. Obecnie budynki są opuszczone. 

Przy kościele (od strony drogi), pod ogrodzeniem znajdowały się groby z I wojny światowej. Odnalazłem jedną pulpitową tabliczkę ze sztucznego kamienia. 











17 komentarzy:

  1. Witam czy może ktoś wie jakie losy spotkały ten kościół co się tam dzieje i czy można to zwiedzić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościół jest opuszczony, własność prywatna, zakaz wstępu.

      Usuń
  2. Pewnie za czasów sld kupiła to jakaś "szycha" za psie pieniądze i teraz stoi i niszczeje. Budynek z przed tylu wieków i nasz rząd nic się tym nie interesuje. Gdzie jest to ście... gliński ?? Woli dać kolegom zarobić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przejściu frontu pod ściana tego kościoła wystawala z ziemi ręka zabitego przez sowietów pastora tego kościola. To z relacji moich rodziców i rodzeństwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Można prosić o więcej informacji?

    OdpowiedzUsuń
  5. Słuchajcie, właśnie przeczytałem reportaż o najstarszym ojcu w Polsce , niejaki p. Andrzej słupecki , mieszka w Pasymiu, opowiada że kupił te budynki w 1983 roku , tutaj trochę się rozjeżdżają daty bo w opisie kościoła jest info jakoby był sprzedany w 1988 ale mniejsza o to. Jeśli ktoś szuka właściciela to właśnie ten człowiek nim jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzej Słupecki nie jest właścicielem od ponad 20 lat. Kościół kupił z tego co mi opowiadał w 1986 r. Ja przyszłam na świat w 1988 r. Budowa obiektu tj. części przyłączonej do kościoła trwała jeszcze ok ponad 2 lat po moim przyjściu na świat, mam zdjęcia z tego okresu, gdzie widać że budowa obiektu miała się ku końcowi, poza tym pamiętam takie fakty jak np. że robotnik robił mi karuzelę kręcąc się wokół własnej osi na podjeździe do bramy wjazdowej i otarłam kolanem o żużel, do dzisiaj mam bliznę po tym zdarzeniu, innym wspomnieniem jest jak robotnicy przynieśli drabinę pod drzewo śliwy, bo jakimś cudem się tam wdrapałam, a nie chciałam zejść i musiano mnie ściągać. Pamiętam 3 płyty nagrobkowe od strony szosy, zrywałam kwiatki na łące i kładłam na tych grobach, pamiętam, że nawet mówiłam do nich, odmawiałam modlitwę, tak jak babcia od str matki mnie nauczyła i odchodząc mówiłam, że teraz z pewnością jesteście w lepszym miejscu. Lubiłam ganiać tam gęsi, zaganiałam je na schody prowadzące do części z pokojami dla pracowników, które znajdowały się od strony plebani, a one uciekając sfruwały na ziemię. Pamiętam drzewa lipy od strony patio, z których robiono napar i matka przemywała mi oczy kiedy mi ropiały, pod nimi były ławy i stoły drewniane. Pamiętam murowany grill przy którym bawiłam się w kuchnie i gotowanie, a z jego tyłu rósł wielki rabarbar, w którym lubiłam się po złości wszystkim chować. Pamiętam pana Tadzia, który pomagał przy obiekcie kiedy już funkcjonował i panią Terenię, która przychodziła sprzątać, często zabierałam jej miotłę albo szmaty, ona przychodziła i pytała mnie "gdzie Nateniu schowałaś", a ja miałam ubaw chodząc z nią i mówiąc, że "tam nie" (mało miałam tam towarzystwa jako dziecko-jedynaczka, więc sporo broiłam). Nawet jak poszłam do przedszkola w Chorzelach, to z Opaleńca w tamtym czasie mojego rocznika nie było, więc jedyna zabawa z rówieśnikami była w przedszkolu.

      Usuń
  6. Budowali to okoliczni majstrowie, a nawet moja matka wykonywała lżejsze prace ( do dzisiaj ma zniszczone ręce, które w tamtym czasie ucierpiały od prac w mrozie). Ojciec nazwał obiekt "Zameczek Opal", od strony łąk był bar i restauracja, w pomieszczeniu w kształcie rotundy na parterze, z ogromnymi oknami, można było wejść od strony patia, gdzie była sadzawka z kamieni w kształcie wielkiej ryby, drugie wejście prowadziło na taras, który był nad barem, a z niego było przejście na korytarz prowadzący do kuchni, sauny i 3 pokoi, klatka schodowa wyglądała jak w zamkach, szło się po spirali wielkimi schodami obitymi wykładziną, na następnym piętrze znajdowała się oranżeria, była nad restauracją, cała ze szkła i miała sufit w kształcie stożka, można było wyjść na zewnątrz i podziwiać widoki łąk od strony podwórka i od strony lasów, był też murowany most jakby który prowadził do prawej ściany kościoła a pod nim był łuk i wejście na patio, na tym piętrz były też najlepsze pokoje i najcieplejsze, w tym apartament z przejściem bezpośrednim do oranżerii.

    OdpowiedzUsuń
  7. To tylko część wspomnień, ale w 1997 roku, rodzice się rozstali, matka przeprowadziła się ze mną do Trójmiasta, gdzie poszłam już do I klasy podstawówki, potem jeszcze parę razy byłam w zameczku, głównie na wakacje czy święta jeździłam tam z matką. Pamiętam ostatnią imprezę sylwestrową, na którą goście z Warszawy wynajęli piętro z oranżerią, byłam tam z matką na feriach świątecznych, a pamiętam bo 1 stycznia mam urodziny, wtedy to były 9te. Ta impreza to ostatnie co przyniosło ojcu zysk na plus, bo spodziewał się bardziej wzbogacić na funkcjonowaniu zameczku, licząc, że jak jest przelotowa droga na Warszawę, to będą się ludzie często zatrzymywać. Kiedy rodzice się rozstali to restauracja i bar zostały zamknięte, bo to matka gotowała, to co oferowało menu, a koszty utrzymania w tym ogrzewania tak dużego obiektu były spore, w tym oleju do pieca opałowego w kotłowni. Jak miałam 11 lat ojciec sprzedał zameczek jakiemuś bogaczowi z Warszawy, który nie miał żadnej rodziny a miał chyba 85 lat, po paru latach zmarł i nikt jego własnością jaką był zameczek nie interesował się.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój ojciec aktualnie tam nie mieszka, mieszka w Pasymiu, ma 84 lata, ostatni raz widziałam go na rozprawie o alimenty 8 lat temu, poznał obecną żonę, która jest starsza ode mnie ok 5 czy 6 lat i kosztem tej znajomości nie chciał płacić alimentów, kiedy ja byłam na ostatnim roku magisterki, pisałam pracę i szykowałam się do obrony. Widziałam artykuły, wywiad, że został najstarszym ojcem. A jego wypowiedź, że doczekał się pierwszego dziecka urzekła mnie, zwłaszcza że jestem kopią wyglądu jego matki, a mojej babci i noszę jego nazwisko. Nawet skomentowałam to, ale parę chwil później usunęłam. Znajomi, którym się nawet tym nie chwaliłam sami zaczęli do mnie pisać czy to mój ojciec bo znali moje dzieciństwo i nazwisko, też pytali mnie czemu nie napisałam do gazet, że mogłabym stać się popularna i nawet zarobić na tym, a wypadałoby zapytać go skoro tak czekał na dziecko swojej obecnej żony i marzył o dziecku to dlaczego kopał moją matkę po brzuchu kiedy była w ciąży ze mną. Cóż.... nie chciało mi się pakować w stresy, potyczki słowne, tym bardziej, że ojciec z zawodu jest aktorem, chociaż szkoły teatralnej nie ukończył, bo wyjechał do Stanów i wrócił w latach 80tych. Oby odchodząc z tego świata za x lat miał czyste sumienie, tego mu życzę, a jemu w sumie mogę być wdzięczna, bo dzięki temu jakim był dla mnie ojcem i temu do jakich zdarzeń doprowadził, jestem tą osobą, która teraz to pisze. Już w wieku 14 lat pisałam wypracowania na lekcjach, a nauczycielka oddawała prace i prosiła żebym została, słyszałam wtedy, że moja praca jest na poziomie maturalnym i skąd posiadam taką wiedzę, czy tyle czytam. Odpowiadałam, że nie, ja tyle przeżyłam i zawsze czułam bardziej niż inni wszystko co działo się w moim życiu i zamiast być nastolatką i myśleć o dyskotece, kinie, zastanawiałam się nad egzystencją ludzką, ludzi bardziej obserwowałam niż wchodziłam w jakieś relacje, bo bałam się zostać skrzywdzoną. Kiedy mam zły dzień zamykam się przed światem, bo nie chce dla nikogo być sprzedawcą żalu, smutków i problemów, a gdy spotykam znajomych, przyjaciół czy nawet bezdomną osobę, to staram się wnieść w ich życie radość, optymizm, pozytywne myśli, punkty widzenia, dzięki którym się uśmiechną. Nikt nie musi robić tego co radzę, ale prawda jest taka, że uśmiechem można zarażać kiedy jest szczery i prosto od serca. Dzieciństwo odcisnęło piętno na mojej psychice i prawdopodobnie nigdy nie stworzę rodziny, bo mój lęk przed zranieniem mnie jest większy od potrzeby bycia z kimś. Moim przeznaczeniem jest próbować zmienić czyjeś życie na lepsze, bycie wsparciem dla tych, których spotkam na swojej drodze i będą dobrymi ludźmi, bez fałszu, znieczulicy na krzywdę innych, tylko w pośpiechu dzisiejszego życia i świata, szarości i nawarstwiania się problemów, zapomnieli czym jest uśmiech. A mnie on nic nie kosztuje, dzieląc się nim z kimś może odzyska siły do walki, może poczuje się lepiej, może akurat tego ktoś potrzebuje. Tak więc ojcu mogę powiedzieć tylko dziękuję, bo dał mi tylko geny a wiedzę o życiu, byciu człowiekiem z wartościami zdobyłam sama, przy pomocy matki dzięki której mogłam jeść, mieć dach nad głową i uczyć się.

    OdpowiedzUsuń
  9. A co do zameczku to miejsce zaczęło być plądrowane po śmierci bogacza z Warszawy i czas zaczął je niszczyć. Już z 10 lat temu tak było jak nie więcej. Serce mi się kraje gdy widzę to w takim stanie, bo spędziłam tam dzieciństwo, a żeby powstało wielu ludzi ciężko się napracowało nad tym. w sumie szkoda, bo gdyby losy potoczyły się inaczej to kto wie co by było. Skończyłam hotelarstwo i turystykę i miałabym dużo pomysłów na uratowanie tego miejsca, ale przeszłości nie zmieni się. Pozdrawiam Natalia S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wdzięczność za opowieść. Szukałem właśnie info o tym budynku. Zawsze mnie intrygował gdy przejeżdżałem.
      Ps. Masz ciekawą historię. Happy end dopisujesz obecnym i resztą życia.
      Pozdrawiam serdecznie
      Rafał Milewski

      Usuń
  10. Ot ciekawa historia, właśnie przejeżdżałem obok tego zamku i z ciekawości wpisałem w google żeby zaczerpnąć info i tak się tu znalazłem🤷🙃

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja pamietam czasy kiedy fumkcjonowal jako opuszczony kościół
    Po lekcjach chodzilismy do tego kosciola i bawilismy się. Do dzis pamietam chor drewniany
    Onecnie mieszkam w Lublinie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przejeżdżałam i mnie zaciekawił, tak tu trafiłam, dziękuję Natalio że podzieliłas się tą historią, szkoda że stoi opuszczony.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pamiętam kiedy chodziłem do szkoły w Opalencu , toc p lekcjach jako dzieci chodziliśmy do tego kosciola. Był otwarty. Wchodziliśmy na chór i bawiliśmy sie. Od strony ulicy pod kosciolem byly tablice pamiątkowe pań pochowanych tam osób. Obok kosciola stoi czerwony budynek w którym mieszkali pracownicy SKRu. Na parterze mieszkał Pan Woźniak, kościelny. Obok mieszkal pan Oparko z synem. W budynku tum miescil sie również klub rolnika i biblioteka. Ogólnie duzo rzeczy pamiętam z tamtego okresu. Obecnie mięs,kam w Lublinie

    OdpowiedzUsuń