sobota, 6 grudnia 2025

Nad jeziorem Narocz

Od 19 października 1915 roku, przez prawie dwa lata, batalion szczycieńskich strzelców stacjonował w Boyarnovichach i okolicach, niedaleko jeziora Narocz.
18 marca 1916 roku rozpoczęła się ważna bitwa nad jeziorem Narocz. Od 23 maja batalion nie walczył. Zarówno przed, jak i po bitwie, toczyły się z różną intensywnością walki pozycyjne.
Okres stacjonowania batalionu nad jeziorem Narocz jest opisany w pierwszowojennej monografii batalionu autorstwa Ericha Balli. Niestety, brak w niej zapisków z dni, w których wykonano publikowane tu fotografie. W tym okresie żołnierze nie walczyli i mieli czas wykonać sobie pamiątkowe zdjęcia.

Poniżej fragment opisujący życie w schronach w początkowym okresie bytności batalionu w okolicach jeziora Narocz.
Wyłączone z pracy części [batalionu] cicho wracały do schronów w zachodniej części Boyarnovichów. Tam te małe pudełka, które stopniowo stawały się ich rzeczywistością, zostały przygotowane i rozmnożone w ten sposób, któremu nadano nazwę „Jägerlager”.
Na początku jednak wciąż brakowało powodów do zadowolenia z wygód i przytulności. Oficerowie zamieszkiwali w kiepskich panjebudach w Boyarnovichach razem ze swoimi Meldern, Burschen i operatorami telefonicznymi, w małych, zamkniętych przestrzeniach. Styl, który tam panował, był nie za bardzo... Jedynie nuda z gry w karty i picie rumu. Nic dobrego. Z Leutnantami, którzy siedzieli razem z Kompanieführer przy stole ze zmienianą chudą świeczką, to było jeszcze w miarę rozsądnie (cywilizowanie i kulturalnie). Ale w „aurze chłopaków”, którzy zwykle próbowali korygować karciane szczęście na podłodze i bez światła, więzy pobożnej nieśmiałości puszczały każdego wieczoru. Kto przegrał pieniądze i nie był już uważany za dojną krowę, był szorstko i bezwzględnie wyrzucany za drzwi. Gdy hałas stawał się zbyt duży, Kompanieführer, będący jednocześnie opiekunem pakamery, krzyczał głosem sędziego: „Ruhe!”. Zdarzało się też, że pusta butelka leciała niczym kula w środek kłótni. Na ogół jednak trzeba było się dogadać. Wszyscy byli alte Kameraden, z którymi spotykałeś się niezliczoną ilość razy z myślą o śmierci. „Niech mają radość!”
W tym pierwszym okresie nie było żadnych możliwości zaspokojenia nawet najmniejszych potrzeb kulturalnych. Jeśli rano miało się ochotę na kąpiel, to można ją było odbyć wszędzie — wokół było mnóstwo kałuż. Potem zlew został zrobiony z opróżnionego wiaderka po marmoladzie. Ale to spowodowało następnie problem, gdyż na Etappe wstrzymano dostawy marmolady, bo wiaderko nie zostało odesłane.
Fatalnie było z oświetleniem. Bywały chwile, że nawet dowódca kompanii nie posiadał świecy, aby wypełnić papierkową robotę. Ponieważ ciemności na tych szerokościach geograficznych zapadały wcześniej niż w Niemczech, oddział w Boyarnovichach i Jägerlager, pod koniec października i na początku listopada, zmuszony był do odwiedzania prycz lub łóżek ze słomy o godz. 4 po południu. Telefoniści, którzy główne obowiązki wypełniali nocą, również nie mieli światła. Pisali i czytali swoje wiadomości w blasku ognia z pieca. Rosyjski, nocny atak spowodowałby w tym czasie nieobliczalne zamieszanie.
W rezultacie rozszerzenie pozycji w tył też nie przyniosło poprawy komfortu i wygód. Na mrozie i przy rozmarzaniu wszystko szybko się zmieniało. To, co było bardzo skrupulatnie wykonane podczas mrozów, ponownie się zapadało, gdy zaczęła się odwilż, i często rozmakały inne części pozycji, które dotychczas były nienaruszone.


23 - 24 września 1916 roku. Autor korespondencji: Arthur Böhme.

Dla mnie najciekawsze na tej fotografii jest to, że strzelcy mają na czakach pokrowce z cyfrą „1”. Do tej pory nie widziałem pokrowców z cyfrą na żadnym zdjęciu żołnierzy ze Szczytna.




26 -27 września 1916 roku. Autor korespondencji: Arthur Böhme.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz