wtorek, 29 kwietnia 2025

Pomnik Hindenburga w Chorzelach

Pomniki Hindenburga w Chorzelach i Olszewce zostały wykonane przez Ernsta Kägebeina. Postawiono je w maju 1915 roku. Początkowo na rynku w Chorzelach stanął pomnik wykonany z gliny, który tak spodobał się przejeżdżającym i przechodzącym przez miasteczko żołnierzom, że jego autor postanowił wykonać solidniejszy pomnik z cegieł i betonu. Natomiast pierwowzór został przeniesiony do pobliskiej Olszewki.
Co ciekawe, autora obu pomników możemy zobaczyć na pocztówkach z wizerunkiem obu obiektów.
Więcej na ten temat napiszę w kolejnym „Roczniku Mazurskim”.

Hindenburg-Denkmal in Chorzelle (Polen)

Na tej pocztówce, obok pomnika, widoczny jest jego twórca. Tę samą fotografię wykorzystano na innej pocztówce, której awers opatrzony jest sygnaturą: „E. Kägebein F. L II. A. K.”

Verlag von Karl Mucke, Willenberg, Ostpr. 
Obieg: Chorzele, 11.08.1915.
Stempel: Brief-Stempel Baudirektion Et. Gallwitz Bau-Abt. 1.

Treść korespondencji:
Chorzele, 11 sierpnia 1915
Moja droga siostro!
Przesyłam Ci stąd serdeczne pozdrowienia i mam nadzieję na rychłe zobaczenie się.
Twój brat Rinkow 
Rosjanie dostają teraz wszędzie potężne lanie.

Poniżej publikuję relację niemieckiego oficera, który opisuje Chorzele z perspektywy kolonizatora oraz przedstawiciela wyższej kultury i cywilizacji. Faktycznie, dla Niemca z głębi kraju tereny północnego Mazowsza musiały wydawać się bardzo zaniedbane. Z drugiej strony można spotkać się z relacjami, że nie różniły się one w zasadzie od południowych Mazur. Mimo wszystko jednak na pewno, na korzyść Mazur, się różniły. W wychodzącej w trakcie wojny prasie pisanie o tym braku różnic byłoby nieakceptowane, za to o niesieniu kultury i cywilizacji na terenach polskich już jak najbardziej.​

Nasze auto jedzie dobrą drogą aż do granicznej miejscowości Opaleniec - wtedy, gdy tylko mijamy rosyjski posterunek graniczny, wszystkie dobre duchy na opuszczają. 
Dobra droga się kończy, zaczyna się polska droga wiejska w postaci ścieżek, które każdy wytycza sobie przez łąki i pola; już po tysiącu kroków nasz wóz tak ugrzązł w piasku, że dalsza jazda była niemożliwa, więc ruszyliśmy na piechotę na „czarnych rumakach strzelców” do pierwszej rosyjskiej miejscowości przygranicznej, Chorzele, mijając pojedyncze ruiny.
Chorzele również zostały dotknięte przez wojnę i niestety pięknie położony kościół z pięknymi malowidłami w środku również został częściowo zniszczony.
Lokalny dowódca, kapitan Werner z 1 Pułku Artylerii Pieszej, zmienił to dawne polskie zadupie w czyste, przyjemne miasteczko. Posprzątano domy, całą ludność, która opiekowała się kapitanem jak ojcem i opowiadała o swojej niespotykanej pracowitości. Piękne ogrody z zielonymi trawnikami i uroczymi domkami ogrodowymi wykonanymi z brzozowych bali zdobią teraz dawne polskie gniazdo brudu.
Duży, cudowny pomnik Hindenburga został stworzony na dużym rynku przez ucznia, który służy jako ochotnik wojenny. - Polacy muszą pracować, a w zamian są karmieni.
W Chorzelach działa dziś także niemiecka szkoła, w której nauczyciel z Landsturmu dzierży swój bafel i uczy bardzo inteligentne polskie dzieci, jak stać się prawowitymi niemieckimi obywatelami.
Dzieci przywitały nas wesołym: „Dzień dobry, panowie oficerowie!”. Następnie bardzo dobrze i w „tonie i języku” zaśpiewały następujące niemieckie piosenki: „Heil dir im Siegerkranz”, „Deutschland, Deutschland über alles”, „Wachtlied, die Seele, die Heimat, die Ruh”, „Drei Lilien”.
Również pozostałe osiągnięcia były znakomite, a po egzaminie chłopcy uczestniczyli w zawodach rzutowych i biegowych, zaś w biegu przez łąkę rywalizowali o nagrody dla trzech najlepszych.
Przy kościele powitał nas silny fizycznie ksiądz i pogodny mężczyzna z wesołymi, błyszczącymi oczami, który przywitał nas pocałunkiem w oba policzki. Pozowaliśmy razem do zdjęcia, objęci ramionami; gdy na pożegnanie powiedziałem mu, że przypomina mi trochę poetę Kriegera, wyraźnie mu się to nie spodobało.
Tymczasem przed kościołem czekali biedni polscy wieśniacy z dwiema trumnami, które przywieźli na nędznych wózkach wykonanych z surowych desek, by pochować je w C[horzelach]. Podczas naszej rozmowy z księdzem ludzie ciągle otwierali trumny i żegnali zmarłych.
W Kasynie odbyła się jeszcze przyjemna, rozrywkowa biesiada pożegnalna. Potem siodła były już gotowe i musieliśmy rozstać się z serdecznym dowódcą, który działa tu z wielkim pożytkiem w tej polskiej miejscowości.
W skwarze letniego dnia ciągnęliśmy dalej przez zakurzone drogi, na których świeciło słońce. Nie jest to przyjemność – później leżeć tam, gdzie teraz żar i kurz pieką ludzi, a każde dotknięcie ciała wydaje się lepić.
W małych, brudnych wioskach, które mijaliśmy, żołnierze zażywają kąpieli słonecznych i powietrznych, wylegują się na skwerkach. Niektórzy są opaleni na brązowo jak Murzyni, wszyscy wyglądają zdrowo, dobrze odżywieni i w dobrym humorze.
Było to 22 czerwca; późnym popołudniem zbliżamy się do frontu, gdzie artyleria działa z pełną mocą; intensywnie ostrzeliwuje zdobyte w międzyczasie szturmem Przasnysz, a w rejonie P. wznosi się gęsty, żółty dym niczym zwarty welon ku niebu.
Wkrótce osiągnięty zostaje również wielki las Czarzate, gdzie stacjonuje regiment .. i z radością witane jest długo oczekiwane ponowne spotkanie. —
Zanim zapadnie zmrok, udajemy się jeszcze na najwyższy artyleryjski punkt obserwacyjny na jednym ze wzgórz w stronę P., skąd można dobrze obserwować miasto i jego ostrzał. 
Przez lornetkę polową widzimy dużą część rosyjskich pozycji, skutki uderzeń naszych haubic polowych oraz 'pracę' dobrze wymierzonej miny w nieprzyjacielskim okopie. Rosjanie już od dawna nie czuli się dobrze na swoich pozycjach i tego popołudnia zdecydowanie wolałem przebywać w naszym małym stanowisku artyleryjskim niż w każdym razie dość nieprzyjemnym i pełnym napięcia pobycie w rosyjskich okopach, choć Rosjanie również odpowiedzieli nam kilkoma granatami, które jednak wszystkie wbiły się w piasek kilka metrów od naszego stanowiska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz