niedziela, 23 listopada 2025

Stracona szansa

Chciałoby się, aby nowe muzea — jak najlepsi artyści — wyprzedzały swoje czasy. Niestety w Polsce o budowie nowych muzeów, ale również często o tym, co i jak jest, zwłaszcza w przypadku muzeów historycznych, pokazywane, decyduje polityka. W związku z tym nowoczesność jest akceptowalna, ale tylko w wymiarze technicznym. Dodać tu trzeba, że sami muzealnicy zaczęli zauważać, że odwiedzający muzea nie oczekują od nich interaktywności, tylko oryginalnych eksponatów.
Mam co roku okazję oprowadzać po polach bitew pod Grunwaldem i Tannenbergiem młodzież z różnych krajów. Jest to młodzież licealna, czasem studenci, głównie Polacy i Niemcy, w mniejszym stopniu Ukraińcy, Białorusini, Węgrzy, dawniej Rosjanie. Zestawiam im te dwie bitwy, pamięć o nich, i opowiadam o polsko-niemieckiej wojnie na pomniki oraz o tym, co z tej wojny zostało. Świetnie do takiej opowieści nadaje się nie muzeum, a samo pole bitwy pod Grunwaldem — z resztkami pierwszego oryginalnego pomnika grunwaldzkiego z Krakowa, który został przez Niemców w 1939 roku zniszczony; z przewróconym kamieniem Ulricha von Jungingena, do którego Niemcy przed wojną pielgrzymowali; oraz z naszym wielkim pomnikiem grunwaldzkim, pod którym w PRL-u odbywały się masowe, „patriotyczne” zloty z udziałem najwyższych władz państwowych.
Na koniec objazdu odwiedzamy znajdujące się pod Olsztynkiem pozostałości pomnika pierwszowojennej bitwy pod Tannenbergiem (Tannenberg Denkmal). Zawsze wówczas, pokazując porośniętą krzakami i zielskiem dziurę w ziemi, mówię: „Tyle zostało z ‘Pomnika Chwały Rzeszy’”. Opowiadam o historii tego miejsca, o propagandzie, i stwierdzam, że my też ulegliśmy fascynacji złu — bo zamiast miejsca po pomniku powinniśmy odwiedzić pobliski cmentarz po Stalagu IB Hohenstein, w którym zginęło ponad 50 tysięcy ludzi.
Niestety nie odwiedzamy Frygnowa, w którym stał głaz upamiętniający miejsce dowodzenia przez Paula von Hindenburga kluczowym momentem bitwy pod Tannenbergiem. Po 1945 roku głaz ten został zniszczony, skuto z niego inskrypcje i przerobiono na drogowskaz wskazujący drogę „na Grunwald”, a następnie, w towarzystwie dwóch nagich mieczy, ustawiono pod Małdytami. Dla mnie to jest niesłychanie symboliczne: głaz upamiętniający niemieckie zwycięstwo pełni mocno podrzędną rolę drogowskazu do polskiego muzeum opowiadającego o naszym największym zwycięstwie nad Niemcami.
Historię obu bitew — tej średniowiecznej i tej z 1914 roku — oraz pamięci o nich można było w nowym gmachu Muzeum Bitwy pod Grunwaldem opowiedzieć w sposób nowoczesny. Moim zdaniem powinno to być muzeum tych dwóch bitew. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że to jest mrzonka i że ze względów politycznych nikt by się na coś takiego nie zgodził. Jednocześnie to, że nie posiadamy muzeum bitwy pod Tannenbergiem, ani nawet żadnej większej, stałej ekspozycji jej poświęconej, jest porażką naszego muzealnictwa.
Mi się obecne muzeum grunwaldzkie nie podoba — chociaż jest do pewnego stopnia poprawne. Jak dla mnie, brakuje w nim oryginalnych eksponatów. Skąd je jednak wziąć? Należałoby tu wspomnieć o dziwnych próbach ich pozyskiwania, ale nie będę tu rozwijał tego wątku. Mnie w muzeach zupełnie nie interesują plansze i wyświetlacze. Będąc jednak w muzeum i rozmawiając z ludźmi, zauważyłem, że jego odbiór jest raczej pozytywny. Muzea też jednak się starzeją i to, co jest w tym pokazywane, według mnie od samego początku nie jest w formie przekazu — narracji — nowoczesne. Obecnie większość odwiedzających tego jeszcze nie zauważa, ale to może się szybko zmienić.



Pozostałości oryginalnego Pomnika Grunwaldzkiego z Krakowa



Słynny miecz „grunwaldzki” — najważniejszy zabytek w muzeum.


Frygnowo.


Małdyty. 


Tannenberg Denkmal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz