niedziela, 30 listopada 2025
Zatruta studnia
sobota, 29 listopada 2025
Suchorowiec - 1915 rok
Chata Mazurska - Bartna Strona
W 1934 roku zamieszkiwana przez prywatnego właściciela chałupa została z publicznych środków, pod nadzorem konserwatora zabytków, wyremontowana, dzięki czemu dotrwała do naszych czasów. Chata jeszcze w latach 60. była pokryta strzechą. W tym czasie ponownie znajdowała się w złym stanie.
23 stycznia 1969 roku powstało Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Szczycieńskiej, które w 1976 roku przemianowano na Towarzystwo Przyjaciół Szczytna. Zainteresowało się ono zabytkowym budynkiem i udało się znaleźć osobom mieszkającym w nim inne lokale. W 1976 roku remontu chaty podjęły się PZPL „Lenpol” z zamiarem utworzenia w niej muzeum lniarstwa. W trakcie prac remontowych chata została pokryta dachówką. Ostatecznie muzeum lniarstwa, podobnie jak i sam „Lenpol”, nie przetrwało, lecz chata do dnia dzisiejszego jest siedzibą Towarzystwa Przyjaciół Szczytna. Organizowane są w niej spotkania, plenery i przedstawienia. Chatę można także zwiedzić po wcześniejszym umówieniu.
czwartek, 27 listopada 2025
Infanterie-Regiment „von Boyen“ (5. Ostpreußisches) Nr. 41
Pułk Piechoty „von Boyen” (5. Pruski Wschodni) nr 41 był pruską jednostką wojskową utworzoną w XIX wieku i stacjonującą głównie na terenie Prus Wschodnich. Jednostka nosiła imię Hermanna von Boyena, pruskiego ministra wojny i jednego z głównych reformatorów armii pruskiej. Pułk uczestniczył w najważniejszych konfliktach swojej epoki, zwłaszcza w wojnach o zjednoczenie Niemiec. W czasie I wojny światowej walczył zarówno na froncie wschodnim, jak i zachodnim, ponosząc poważne straty. Po wojnie został rozwiązany zgodnie z postanowieniami traktatu wersalskiego.
Die Platte bleibt für Nachbestellungen und Vergrößerungen aufbewahrt.
C. L. Vogel, Berlin, N. 65
Fritz Schönebeck Atelier fotograficzne
Insterburg (Prusy Wschodnie) ul. Reitbahn 12 blisko poczty. Tylża, 1905.
Płytę (negatyw) przechowuje się na potrzeby dodatkowych zamówień i powiększeń.
C. L. Vogel, Berlin, N. 65
niedziela, 23 listopada 2025
Co nam zostało z bitwy pod Tannenbergiem?
Srebne elementy ołtarza polowego Muromskiego Pułku Piechoty, znalezione w 2002 roku pod Głuchem niedaleko Wielbarka, zostały poprostowane, oczyszczone i sprzedane za niewielkie pieniądze na Allegro.
Pomnik plebiscytowy w Nowym Dworze
Dies Land bleibt deutsch!
20.7.1930.
Podczas plebiscytu 11 lipca 1920 roku
w Nowym Dworze oddano na Niemcy 269 głosów, na Polskę żadnego.
Ta ziemia pozostanie niemiecka!
20.7.1930.
Stracona szansa
Na koniec objazdu odwiedzamy znajdujące się pod Olsztynkiem pozostałości pomnika pierwszowojennej bitwy pod Tannenbergiem (Tannenberg Denkmal). Zawsze wówczas, pokazując porośniętą krzakami i zielskiem dziurę w ziemi, mówię: „Tyle zostało z ‘Pomnika Chwały Rzeszy’”. Opowiadam o historii tego miejsca, o propagandzie, i stwierdzam, że my też ulegliśmy fascynacji złu — bo zamiast miejsca po pomniku powinniśmy odwiedzić pobliski cmentarz po Stalagu IB Hohenstein, w którym zginęło ponad 50 tysięcy ludzi.
Niestety nie odwiedzamy Frygnowa, w którym stał głaz upamiętniający miejsce dowodzenia przez Paula von Hindenburga kluczowym momentem bitwy pod Tannenbergiem. Po 1945 roku głaz ten został zniszczony, skuto z niego inskrypcje i przerobiono na drogowskaz wskazujący drogę „na Grunwald”, a następnie, w towarzystwie dwóch nagich mieczy, ustawiono pod Małdytami. Dla mnie to jest niesłychanie symboliczne: głaz upamiętniający niemieckie zwycięstwo pełni mocno podrzędną rolę drogowskazu do polskiego muzeum opowiadającego o naszym największym zwycięstwie nad Niemcami.
Historię obu bitew — tej średniowiecznej i tej z 1914 roku — oraz pamięci o nich można było w nowym gmachu Muzeum Bitwy pod Grunwaldem opowiedzieć w sposób nowoczesny. Moim zdaniem powinno to być muzeum tych dwóch bitew. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że to jest mrzonka i że ze względów politycznych nikt by się na coś takiego nie zgodził. Jednocześnie to, że nie posiadamy muzeum bitwy pod Tannenbergiem, ani nawet żadnej większej, stałej ekspozycji jej poświęconej, jest porażką naszego muzealnictwa.
Mi się obecne muzeum grunwaldzkie nie podoba — chociaż jest do pewnego stopnia poprawne. Jak dla mnie, brakuje w nim oryginalnych eksponatów. Skąd je jednak wziąć? Należałoby tu wspomnieć o dziwnych próbach ich pozyskiwania, ale nie będę tu rozwijał tego wątku. Mnie w muzeach zupełnie nie interesują plansze i wyświetlacze. Będąc jednak w muzeum i rozmawiając z ludźmi, zauważyłem, że jego odbiór jest raczej pozytywny. Muzea też jednak się starzeją i to, co jest w tym pokazywane, według mnie od samego początku nie jest w formie przekazu — narracji — nowoczesne. Obecnie większość odwiedzających tego jeszcze nie zauważa, ale to może się szybko zmienić.
sobota, 22 listopada 2025
Turystyka patriotyczna
Uważam, że budując nowy gmach Muzeum Bitwy pod Grunwaldem, straciliśmy pewną szansę. Można było rozważyć stworzenie w tym miejscu muzeum obu bitew – miałoby ono wówczas znacznie szerszy kontekst historyczny i więcej do pokazania. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nasi politycy, niezależnie od opcji, nigdy nie zgodziliby się na „degradację” największego polskiego zwycięstwa w dziejach.W rezultacie mamy muzeum interaktywne ze znikomą ilością oryginalnych eksponatów, z których część ma wątpliwe pochodzenie.
Prezentowane tu zdjęcia pochodzą z albumu mieszkańca Ostródy.
piątek, 21 listopada 2025
Bajdy / Boyden - szkoła przywódczyń nazistowskich
Pierwszy zakupiony przeze mnie album z 1937 roku był starannie prowadzony i zachował się w idealnym stanie. Można nawet powiedzieć, że wygląda jak nowy. Ten drugi jest gorzej zachowany i ogólnie gorszej jakości. Oba zawierają podobne fotografie przedstawiające wnętrze i otoczenie pałacu, zajęcia dziewczyn ze szkoły oraz przede wszystkim z wycieczek „patriotycznych”. Dodam, że fotografie z tej szkoły nie były wcześniej znane.
Zastanawiam się, czy posiadanie takich albumów i ich kupowanie jest według speców od moralności etyczne. Wszak są to dokumenty po ustroju totalitarnym. Może gromadzi je ktoś, kto ma do tego ustroju sentyment? Poza tym, kto normalny zbiera takie rzeczy? Tu jest przecież Polska i trzeba zbierać zdjęcia polskich żołnierzy („polskich żołnierzy” to cytat z komentarzy, które pojawiają się u mnie na stronie). Wydaje się, że zdecydowanie najlepszym miejscem dla tego typu przedmiotów są muzea. Po przeczytaniu tego ostatniego zdania zaraz pewnie zgłoszą się jakieś muzea chętne do przejęcia tych albumów. A jak sam ich nie oddam, to może jakaś rekwizycja? Niestety będę robił wszystko, by albumów nie oddać — żądza posiadania (ta „żądza” to cytat z jednej z muzealnych publikacji dotyczącej oczywiście kolekcjonerów) jest we mnie przeogromna i nie da się jej opanować.
wtorek, 18 listopada 2025
Artefakty ze Stalagu IB Hohenstein
Póki co nie słychać wyraźnych głosów wzywających do ograniczenia handlu przedmiotami ze stalagów, ale takie, na razie delikatne, sugestie się pojawiają. Już natomiast śmiało muzealnicy piszą, że właściwym miejscem dla tego typu przedmiotów są muzea. Dla mnie takie stwierdzenie jest swojego rodzaju bezczelnością. To co, zbiory kolekcjonerów są niewłaściwym miejscem? Szkoda, że nikt tego nie uzasadnia i nie wykazuje, w czym prywatne kolekcje są gorsze. W ogóle muzealnicy często nawet nie podejmują w tej kwestii dyskusji. Uznają, że druga strona jest jej niegodna.
Przedmiotów związanych ze stalagami zachowały się bardzo duże ilości. Tak duże, że gdyby wszystkie trafiły do zbiorów publicznych, to koszt ich opracowania i przechowywania byłby ogromny i nie miałby głębszego sensu. Są nawet stalagi, które mają bardzo bogatą dokumentację fotograficzną. Kolekcjonerzy w ich zbieraniu i badaniu są pionierami i zdecydowanie wyprzedzają tu muzea. Ale kto wie, może przyjdzie taki dzień, że przyjmie się powszechnie, pod wpływem muzealników, że kolekcjonowanie tego typu przedmiotów jest nieetyczne.
Wracając do przedmiotów ze Stalagu IB, to ponad rok temu sprzedał się wspaniały zbiór rysunków autorstwa chyba francuskiego jeńca z tego stalagu. Natomiast dwa miesiące temu na eBayu sprzedane zostały bardzo cenne pod względem historycznym fotografie z początków stalagu przedstawiające Żydów. Pomimo tego, że fotografie te były w złym stanie, osiągnęły wyjątkowo wysokie ceny. Cały czas wpływają mniej i bardziej cenne pod względem historycznym pamiątki związane ze Stalagu IB. Dzięki istnieniu rynku, dzięki temu, że kolekcjonerzy nadali im wartość materialną, te ważne dla naszej historii przedmioty przetrwają. Nie zostaną wyrzucone na śmieci. Przecież muzealnicy nie pojadą do Niemiec, Francji, Belgii i nie będą tam ich szukać i prosić, by rodziny przekazały je do zbiorów ich muzeum. Takie są realia i nie sposób nie brać ich pod uwagę, chociaż są jednak tacy, co nie biorą.
poniedziałek, 17 listopada 2025
Kolekcjonowanie obozowych artefaktów
niedziela, 16 listopada 2025
Na granicy
Batalion został utworzony w sierpniu 1914 roku w ramach IV Korpusu Armijnego (Magdeburg), w okręgu Landwehry Stendal. Dowodził nim hauptmann der Landsturm von Wulffen. Wiosną 1915 roku jednostka zmieniła nazwę na Landsturm-Infanterie-Bataillon.
Zdjęcie wykonano przed rozpoczęciem II bitwy nad jeziorami mazurskimi, kiedy to żołnierze landsturmu mieli za zadanie strzec południowej granicy Prus Wschodnich. Autorem fotografii był Emil Brockhaus z Gardelegen w Saksonii-Anhalt. Zachowało się więcej zdjęć tego fotografa, przedstawiających żołnierzy landsturmu stacjonujących na początku 1915 roku w przygranicznych miejscowościach, głównie w Lesinach Wielkich.
Dzień Wiedźmy
Dzisiaj przypada Dzień Wiedźmy. Z tej okazji prezentuję grafikę z wiedźmami autorstwa Roberta Budzinskiego.
Grenadier-Regiment Kronprinz (1. Ostpreußisches) Nr. 1
Najprawdopodobniej żołnierze z Grenadier-Regiment Kronprinz (1. Ostpreußisches) Nr. 1, Königsberg / Pułk Grenadierów „Następcy Tronu” (1. Wschodniopruski) nr 1.
sobota, 15 listopada 2025
Dlaczego kolekcjonuję i czy to ma sens?
Kolekcjonuję również dla emocji, które towarzyszą zdobywaniu nowych, ciekawych przedmiotów, jak również dla miłych odczuć, gdy się do jakiegoś przedmiotu wraca po kilku lub kilkunastu latach i mu się ponownie, już będąc bogatszym o doświadczenie, wiedzę i różne umiejętności, przygląda.
Zbieram też dla przyszłych pokoleń. Sprowadzam przedmioty z różnych stron świata i gromadzę je razem. I nawet jeśli kiedyś zostaną sprzedane, to jednak dalej, nawet rozproszone, będą z danym regionem mocniej związane. Nierozerwalnym elementem kolekcjonerstwa jest wiedza, którą również zdobywa się i gromadzi dla przyszłych pokoleń.
Każdy kolekcjoner powinien pamiętać, że przedmioty, które zbiera, miały wcześniej innych właścicieli i — jeśli wszystko dobrze pójdzie — będą miały kolejnych i kolejnych, aż do jakiegoś wypadku, katastrofy czy końca świata. Chyba że trafią do muzeum, ale tu trzeba też pamiętać, że nawet muzea, chociaż w teorii zakładane na wieczność, czasem przestają istnieć.
Można więc powiedzieć, że to my przez jakiś czas towarzyszymy tym przedmiotom i że tego, co będzie po nas, nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Bo czy niemieccy oficerowie mogli przypuszczać, że ich albumy, zdjęcia, odznaczenia zostaną kiedyś przez Niemców sprzedane jakiemuś mieszkającemu na wsi Polakowi?
Ostatnio w środowisku kolekcjonerskim coraz większą wagę przywiązuje się do proweniencji. Nie liczy się już tylko moment i cel powstania przedmiotu, ale również to, co działo się z nim przez cały okres jego istnienia. Jeżeli należał do jakiegoś znanego kolekcjonera, to dzięki temu jego historia jest ciekawsza i podnosi to jego wartość. Tak samo dzieje się, jeżeli dany przedmiot (lub jego zdjęcie) umieszczono w katalogu, pokazano na wystawie, opisano w artykule czy książce.
Zbieramy więc w jakiejś mierze dlatego, że nasza historia splata się z historią przedmiotów, które gromadzimy. One na nas wpływają i nas kształtują.
Płaszcz i pamiątki po Urlichu Roeknerze (oficerze szczycieńskich strzelców), które pokazałem na tannenberskiej wystawie w Muzeum Mazurskim w Szczytnie, są już częścią mojego życia. Dzięki nim poznałem nowych ludzi i trafiłem w miejsca, w które normalnie bym nie trafił.
Pół roku temu nabyłem od pewnej osoby z Białegostoku pięć srebrnych, ponadstuletnich pucharów wykonanych dla oficerów ze Szczytna i z Ełku. W ręce tego pana trafiły one przed paru laty. Kupił je, ponieważ jeden z nich należał do oficera 147. Pułku Piechoty z Ełku, a on sam był z tym miastem przez wiele lat swojego życia związany. W związku z tym, że okazało się, iż aż cztery z pięciu pucharków są z Ełku, myślałem, że być może zostały w tym mieście przypadkowo znalezione. Okazało się, że nie. Kilka lat temu trafiły do Polski ze Stanów Zjednoczonych.
Sama historia kupna przeze mnie tych pucharków jest warta opowiedzenia. Mianowicie ich sprzedawca sam mnie znalazł — wcześniej się nie znaliśmy — i napisał do mnie maila z propozycją sprzedaży pucharka ze Szczytna. Przysłał zdjęcia i podał bardzo atrakcyjną cenę. Jakoś na początku nie miałem do niego zaufania. On odwrotnie. Stanęło na tym, że wysłał mi dwa najatrakcyjniejsze pucharki, a ja po ich obejrzeniu miałem zdecydować, czy je chcę. Oczywiście stałem się ich szczęśliwym posiadaczem. Kolejne trzy, początkowo niezidentyfikowane, zostawił mi w domu, gdy byłem w Gdańsku. Do dnia dzisiejszego jestem zdziwiony, że można tak zaufać osobie, której się nigdy na oczy nie widziało.
Dodam, że sprzedaż tych dwóch pierwszych, których identyfikacja nie budziła od razu żadnych wątpliwości, została zaproponowana regionalnemu muzeum. Jednak pomimo bardzo atrakcyjnej ceny i — moim zdaniem — dużej wartości historycznej, zapewne z powodu braku środków, muzeum nie wyraziło chęci zakupu. Szkoda, że nigdy już nie będziemy w stanie ustalić, jaki był ich wcześniejszy los, jak trafiły do USA. Co się z nimi wydarzy w przyszłości? Jaka będzie ich historia? Do jakich zbiorów jeszcze trafią — prywatnych czy państwowych? Do jakich celów ja je jeszcze zdołam wykorzystać? Może, zanim nasze drogi się rozdzielą, trafię na zdjęcia i inne pamiątki związane z oficerami, których imiona i nazwiska zostały na nich wygrawerowane.
W kolekcjonerstwie regionalnym nigdy nie wiemy, co trafi do zbioru i dokąd ostatecznie dojdziemy. To jest właśnie niesamowite — to taka niemająca końca, historyczna przygoda. Niby koniec nadchodzi, najczęściej wraz ze śmiercią kolekcjonera, ale przecież przedmioty z kolekcji przetrwają, a przynajmniej mają większą szansę na przetrwanie niż człowiek. Przetrwają, a ich historia skrzyżuje się z losem jakiegoś kolejnego człowieka lub instytucji.
czwartek, 13 listopada 2025
Ostpreußische Train-Abteilung Nr. 1, Königsberg
Najprawdopodobniej mamy tu do czynienia z Premier-Lieutenantem (rangą odpowiadającą późniejszemu porucznikowi), który został oddelegowany do Landwehry z Ostpreußische Train-Abteilung Nr. 1. Formacja ta powstała 21 kwietnia 1853 roku w Królewcu i przez cały okres istnienia stacjonowała właśnie tam. Na taką identyfikację wskazują elementy umundurowania: po lewej stronie widoczny jest Tschako model 1860, a sam Waffenrock posiada brandenburskie mankiety (z charakterystycznie umieszczonym guzikiem, przypominającym już nieco rozwiązania znane ze schwedische Aufschläge) oraz jasnoniebieski kołnierz. Również mankiety wyglądają na jasnoniebieskie, a nie białe, jak w wypadku piechoty 1. korpusu armijnego.
Przy opisie tego zdjęcia w całości oparłem się na opisie przygotowanym przez jego sprzedawcę, który jest specjalistą od historii pruskiego umundurowania.
Ogród Thalmanna
Już w latach 60. XIX wieku w Bartnej Stronie, przy Jeziorze Domowym Małym, funkcjonował ogród Thalmanna, który jeszcze w okresie międzywojennym był ulubionym miejscem biesiad mieszkańców Szczytna. Ogród schodził tarasami w dół aż do jeziora. Jedną z rozrywek była tam gra w kręgle. Wieczorami oświetlano go doniczkami wypełnionymi łojem z palącym się knotem, a czasem drzewa przystrajano lampionami. Oświetlenie ogrodu, odbijające się w jeziorze, było szczególnie atrakcyjne, również dla mieszkańców Szczytna, w czasach, gdy miasto było jeszcze bardzo słabo oświetlone.
W ogrodzie zawsze, w drugi dzień Zielonych Świąt, koncertem rozpoczynało się święto szczycieńskiego bractwa strzeleckiego. Pierwszym właścicielem ogrodu był Heinrich Thalmann. W październiku 1920 roku jego firma — zapewne Heinricha Thalmanna juniora — została wpisana do rejestru handlowego, a 23 lipca 1937 roku została z niego wykreślona.
Niestety, pomimo że ogród był bardzo popularnym miejscem, nie zachowały się żadne zdjęcia go przedstawiające, ani nie da się dokładnie określić jego lokalizacji. Podejrzewam, że znajdował się gdzieś w okolicy środka północnego brzegu jeziora.




.jpg)

.jpg)









.jpg)
.jpg)

.jpg)




.jpg)




.jpg)




.webp)




.jpg)
.jpg)



%20(1).jpg)
.jpg)
.jpg)
