16 kwietnia 1787 roku lokowano na 12,5 włókach wieś szkatułową Zawojki. W 1858 roku znajdowało się tu 21 dymów. W wyniku rozpoczętej w 1821 roku separacji gruntów, wokół wsi powstały dość liczne wybudowania. Podczas powstania styczniowego z miejscowości tej przemycano broń dla polskich powstańców. Jednym z zaangażowanych w tę działalność był żydowski kupiec Szymon Lichtenstein, który podróżował po broń aż do Królewca. Szkoła istniała tu już za panowania Fryderyka Wilhelma III. W 1939 roku uczęszczało do niej około 50 uczniów. Warunki życia w tej przygranicznej wsi, położonej na słabych glebach, były trudne. Wielu mieszkańców trudniło się przemytem. W 1930 roku polska prasa informowała, że wójt Zawojek został skazany za przemyt wyrobów tytoniowych i włókienniczych do Polski. Potraktowano go jednak łagodnie – w przeciwieństwie do jego wspólników – ponieważ „podczas plebiscytu w Prusach Wschodnich przysłużył się sprawie niemieckiej”. Ostatecznie zasądzono mu jedynie 6 tygodni więzienia. W 1934 roku dotychczasowa nazwa wsi - Zawoyken - zmieniona została na - Lilienfelde. W 1939 roku we wsi istniały 33 gospodarstwa rolne, z czego 8 miało powierzchnię od 20 do 100 hektarów.
wtorek, 15 kwietnia 2025
Tabliczka od uprzęży z Piasutna
Pozdrowienia z poligonu wojskowego w Orzyszu
poniedziałek, 14 kwietnia 2025
Z historii poczty w Farynach
niedziela, 13 kwietnia 2025
Samuelem Gorfinkel
Przed laty znajomy znalazł w okolicach Wielbarka niewielki fragment pokrywki dzwonka rowerowego i postanowił go wyrzucić na złom. Pozwolił mi jednak go zabrać. Kawałek ten był tak mały, że nie można było odczytać całego, znajdującego się na nim nazwiska — jedynie zachowana końcówka „urg” oraz miejsce znalezienia sugerowały, że dzwonek pochodził ze Szczytna (Ortelsburg). Wkrótce udało się ustalić, że za końcówką nazwiska „rfinkiel” kryje się prawdopodobnie Gorfinkel.
Z czasem do zbiorówMieczysława Rawskiego i moich zaczęły trafiać pamiątki związane z żydowskim kupcem Samuelem Gorfinkelem, który handlował w Szczytnie, między innymi rowerami.
Samuel Gorfinkel prowadził działalność w Szczytnie, przy Rynku (obecnie ul. Odrodzenia). Urodził się w 1868 roku w Żelaźnie, w powiecie ostródzkim. Jego żoną była urodzona 17 marca 1869 roku Henrietta z domu Feibel. Mieli jedną córkę — Ernę Ladendorff. Henrietta Gorfinkel zginęła w wieku 73 lat, 29 października 1942 roku, w getcie Theresienstadt, znajdującym się na terenie Protektoratu Czech i Moraw. 21 lutego 1943 roku, w tym samym miejscu, życie zakończył także jej mąż. Przed przeniesieniem się do Szczytna Samuel Gorfinkel mieszkał w Działdowie. Założony przez niego w 1894 roku sklep początkowo mieścił się pod adresem ul. Rynkowa 19, a w okresie międzywojennym — kolejno pod adresami Rynek 25 i Adolf Hitler Platz 37. Sklep oferował szeroki asortyment: wózki dla lalek, pralki, wyżymaczki, wanny, łyżwy, wyroby z żelaza, wapno oraz amunicję myśliwską. Gorfinkel handlował również rowerami firmy Brennabor (od 1898 roku). Po I wojnie światowej, aż do jej końca, był przewodniczącym zgromadzenia przedstawicieli gminy synagogalnej. Samuel Gorfinkel przebywał w Szczytnie jeszcze pod koniec 1938 roku. W kwietniu tego samego roku jego sklep prowadził już Heinrich Pikart.
Znam wiele ogłoszeń prasowych Samuela Gorfinkela dotyczących sprzedaży rowerów, jednak do tej pory nie widzialem całej pokrywki dzwonka rowerowego pochodzącego z jego sklepu. Co ciekawe, Szczytno obfituje w tego typu pamiątki związane z rowerami.
Ten kawałek pokrywki dzwonka rowerowego jest więc nie tylko pamiątką po dawnym handlu rowerami, ale również śladem nieistniejącego już świata żydowskich kupców działających w przedwojennym Szczytnie.
Jeszcze raz o Kantynie Leśnej
Tydzień temu byłem na strzelnicy. Pokazałem tu wówczas pamiątki po działającej przy niej kantynie. Te pamiątki to między innymi destrukty zastawy stołowej, znajdujące się na terenie dawno rozkopanego śmietnika. Tydzień temu ich nie zabrałem, ponieważ uznałem, że nawet przez takie śmieci można mieć problemy — zawsze może się znaleźć jakiś archeolog, który stwierdzi, że są to zabytki. Nie żartuję — piszę to całkowicie poważnie. W Polsce są archeolodzy uznający tego typu przedmioty za zabytki.
Czy tego rodzaju przedmioty rzeczywiście są zabytkami? Definicja zabytku w Polsce jest płynna — rozciąga się ją na coraz nowsze i bardziej banalne przedmioty, a nierzadko nagina w „szczytnym” celu walki z detektorystami. To, co dla jednego specjalisty jest zabytkiem, dla innego już nim nie będzie.
Czym zatem są te destrukty? Bez wątpienia są to pozostałości po przedmiotach historycznych z końca XIX wieku i okresu międzywojennego. Nie mają one jednak wartości materialnej ani naukowej, a ich wartość historyczna jest bardzo znikoma. Według mojej oceny, w żadnym wypadku nie są to zabytki — choć mam świadomość, że mogą istnieć archeolodzy, którzy będą mieli na ten temat inne zdanie. Przedmioty te są jednak związane z miejscem, które interesuje mnie i może jeszcze kilkanaście osób, i mają pewną niewielką wartość symboliczną. Można je wykorzystać — wraz z licznymi zdjęciami i pocztówkami przedstawiającymi kantynę — do stworzenia miniwystawy jej poświęconej. Takie destrukty, jako ułamki minionego świata, mogłyby się na niej dobrze prezentować. Dlatego postanowiłem jednak je stamtąd zabrać.
Chodząc dziś po terenie dawnej kantyny, zauważyłem w korzeniach ściętego drzewa szyjkę butelki. Gdy ją podniosłem, okazało się, że przymocowana jest do niej porcelanka Otto Reinera ze Szczytna. Jest to fragment butelki, w której O. Reiner sprzedawał wino jabłkowe lub cydr. I tu pojawia się kolejne pytanie: czy taka porcelanka jest zabytkiem? Moim zdaniem, mimo że jest stosunkowo rzadka, również nie można jej za taki uznać. A może byłaby nim cała butelka ze sklepu O. Reinera? Uważam, że także nie — chociaż przyznam, że zabraniem takiej butelki nie odważyłbym się już pochwalić.
sobota, 12 kwietnia 2025
Ortskommandantur Willenberg
Ta stosunkowo popularna pocztówka przedstawia cmentarz wojenny w Wielbarku. Jednak, jak często powtarzam, stare kartki pocztowe to nie tylko obrazki – to także ich nakładcy, wydawcy, korespondencja oraz rozmaite pieczątki. Na tym konkretnym egzemplarzu znajduje się rzadka pieczątka wielbarskiej komendantury (Ortskommandantur Willenberg).
W czasie wojny miastami rządzili komendanci wojenni. Komendantury były jednostkami wojsk administracyjnych odpowiedzialnymi za zarządzanie daną miejscowością lub regionem. Do ich zadań należały m.in. zakwaterowanie wojsk, utrzymanie porządku publicznego oraz nadzór nad ludnością cywilną.
Pocztówka ze zbiorów M. Rawskiego.
Związek Śpiewaczy Prus Wschodnich - Tannenberg Denkmal
piątek, 11 kwietnia 2025
O naramiannikach szczycieńskich strzelców
1. (Wschodniopruski / ) Batalion Strzelców im. Grafa Yorcka von Wartenburga.
Wschodniopruscy strzelcy, stacjonujący od 1 kwietnia 1890 roku w Szczytnie, stanowili małą i elitarną jednostkę (wydzielony batalion). Zachowało się po nich niewiele elementów umundurowania i wyposażenia. W tej notce chciałbym przyjrzeć się pnaramiannikom z ich mundurów. Na naramiennikach wschodniopruskich strzelców widniała cyfra „1”. Naramienniki szeregowca miały kolor czerwony. Te noszone przez jednorocznych ochotników były obszyte biało-czarną nicią. Naramienniki oficerskie również miały czerwone tło. Na mundurach polowych, ze względu na lepsze maskowanie, kolor czerwony zastąpiono zielonym (feldgrau).