Prawdopodobnie z powodu naszego artykułu i apelu do prezesa rejencji p. von Oppena przyjechał do Klonu landrat ze Szczytna p. von Poser w towarzystwie jakiegoś urzędnika. Ludzie mówią, że urzędnik ten był prokuratorem (sztsanwaltem). Zwołano Polaków i Niemców do szkoły. Niemcy napisali w szkole na tablicy: „Die Polen müssen raus! Gott mit uns!“ Landrat wzywał zgromadzonych Polaków i Niemców aby się zgodzili. Niemcy wołali „nein!“ Następnie zwołano Niemców, którzy są rzekomo o gwałty oskarżeni do osobnego pokoju. Co tam omawiano tego nikt nie wie. Pan landrat zagroził, że przyśle wojsko, ale na Niemców nawet taki argument nie uczynił wrażenia. Gdy landrat wyjeżdżał zebrał się tłum przed szkołą. Krzyczano „hurra“ i „die Polen müssen raus“. Niepokój pomiędzy Polakami istnieje dotąd. Pan Markewitz z żoną z dzieckiem i meblami wyjechał do Olsztyna i stara się o pozwolenie na wyjazd do Polski oświadczając w redakcji naszego pisma, że życie w Klonie stało się dla niego niemożliwem. Pochodzi on z Poznańskiego i uważa się go za „szpiega“ polskiego. Pan M. oświadczył również, że ludzie do niego przychodzą z płaczem i skarżą się. Nie wiemy czy władze uczyniły wszystko, co było możliwem. Prosimy jednak Polaków tamtejszych aby się uspokoili. Przypuszczamy bowiem, że władze nasze bronić ich będą przed gwałtami. Siedźcie więc spokojnie we wsi i nie lękajcie się. Wyjazd bowiem do Polski połączony jest z wielkiemi kosztami. Jeżeli się komu coś stanie, to natychmiast sprawę przedstawcie albo landratowi w Szczytnie, albo prezesowi rejencji, albo też prokuratorowi. Na to są władze ażeby czuwały nad spokojem i bezpieczeństwem obywateli.
Gazeta Olsztyńska,1921 r.
Klon / Liebenberg. Rok 1915.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz