środa, 29 stycznia 2025

30 stycznia 1662 roku lokowano Faryny

Faryny lokowano 30 stycznia 1662 roku na 60 włókach lasu. W dokumencie lokacyjnym teren przyszłej wsi nazwano dziczą. Lokatorzy: Wojtek Marczinzek i Paul Lasers z Kiełbonek wspólnie pełnili urząd sołtysa. Pozostali osadnicy otrzymali 5 lat zwolnienia z podatków. W drugiej połowie XVII wieku właścicielem karczmy był tu Casper Bieber, natomiast w połowie XVIII wieku Albert Maletius. W latach 60. XIX w. gospoda należała do Goronzego. W 1858 roku było tu już 80 dymów i 686 mieszkańców. Wieś rozwijała się dzięki bliskości granicy. W trakcie powstania styczniowego mieszkańcy terenów przygranicznych pomagali przemycać broń dla powstańców. Zajmował się tym między innymi kupiec Dorsch z Faryn. Faryny były siedzibą gminy, w skład której wchodziły również Wysoki Grąd, Borki Rozowskie, Kowalik, Kwiatuszki i Długi Borek. Wójtem od 1818 roku do 1919 roku był przedstawiciel rodziny Hertzberg. 

Pieczątki gminny w Farynach. Ze zbiorów M. Rawskiego. 

Dwór Hertzbergów znajdował się na północ od Faryn. W latach 1906–1910 liczący 900 mórg majątek Maxa Hertzberga został rozparcelowany. Należącą do niego gorzelnię zakupił z przeznaczeniem na mieszkania Michael Spriewald. Przed I wojną światową z gorzelni tej przemycano do Polski znaczne ilości wódki. W majątku już przed 1879 rokiem działała cegielnia. Hertzberg zachował dwór z sadem i zajął się rządzeniem gminą oraz zarządzaniem polowaniami. Związek Hertzberga z o wiele młodszą żoną nie układał się, i na skutek konfliktu kobieta odebrała sobie życie. Po tym tragicznym wydarzeniu Hertzberg wydzierżawił resztę majątku i w 1919 roku wyjechał z córką do Mrągowa. Prawdopodobnie przed 1900 rokiem gospodarz Tutas rozpoczął produkcję dachówek. Potrzebną do produkcji glinę pozyskiwał w lesie nieopodal wsi. Miejsce po jej wydobywaniu nazwano „Glinką”. Surowiec był tak dobrej jakości, że pozyskiwali go tu nawet garncarze z Rozóg. Zakład upadł przed 1914 rokiem, przegrał konkurencję z nowocześniejszymi cegielniami z Rozóg. Około 1900 roku w kamiennym domu, należącym wcześniej do rzeźnika Daniela, niejaki Makówka założył mleczarnię. Przed I wojną światową jej właścicielem był już August Pichottka. Jeszcze przed wojną A. Pichottka wybudował gospodę. Powojenne trudności gospodarcze zmusiły go do zamknięcia mleczarni. Po wybuchu I wojny światowej położone przy granicy Faryny patrolowali żołnierze niemieccy. Następnie pojawiły się patrole armii rosyjskiej. Jeden z takich patroli zabił leśniczego Horna. Na założonym w połowie XIX wieku cmentarzu wiejskim znajduje się kwatera wojenna, w której spoczywa żołnierz niemiecki Otto Bost (poległy 11.11.1914 roku) oraz trzech bezimiennych żołnierzy armii rosyjskiej. W 1915 roku, gdy ostatecznie niebezpieczeństwo rosyjskie zostało odsunięte od granic, a wojska niemieckie zajęły ziemie polskie, podjęto decyzję o budowie kolejki wąskotorowej ze Spychowa przez Faryny i Rozogi do Ostrołęki. W 1916 roku firma Goldstein z Górnego Śląska założyła w Farynach tartak. W trakcie wojny Rosjanie zniszczyli tu 6 budynków mieszkalnych i 14 budynków gospodarczych.

W. Kopaztz, Farienen Kr. Ortelsburg 19.5.95. J.R. 171 4.K. Nr. 1277
Nieśmiertelnik ze zbiorów znajomego kolekcjonera. 

W okresie międzywojennym we wsi działało kilkunastu rzemieślników. Spośród nich warto wymienić murarza Otto Pahlberga, który zajmował się również produkcją betonowych grobów. Faryny posiadały pocztę już przed I wojną światową. Pocztą, która wyposażona była w publiczny telefon, początkowo mieściła się ona w szkole. W 1933 roku do Faryn przybył Ernst Sawitzki, który wraz z żoną prowadził pocztę do 1945 roku. Szkoła w Farynach powstała już w połowie XVIII wieku. W 1800 roku uczęszczało do niej 70 uczniów. W XIX wieku drewniany budynek szkolny składał się z 2 klas i mieszkania nauczyciela. W 1900 roku był już za mały i dodatkowe pomieszczenia na klasy wynajęto od Agusta Lischewskiego. Nową szkołę w 1927 roku wybudowała firma Breyer z Rozóg. Składała się ona z 4 klas i mieszkań dla nauczycieli oraz budynków gospodarczych. W szkole znajdowała się też kuchnia, z której korzystały dziewczęta kontynuujące naukę. Przed I wojną światową gospody w Farynach prowadzili Adam Kolodzy, Curt Neumann i Rostek-Thiel oraz Pichotta, którego następcą po wojnie był Max Plewa. Po 1933 roku sklep spożywczy prowadził Gayk. W 1910 roku założono Ochotniczą Straż Pożarną. Johann Wiezorrek założył po 1918 roku klub sportowy. Jego uczestnicy grali głównie w piłkę nożną. Początkowo przeciwko niedzielnym rozgrywkom burzyli się starsi mieszkańcy. We wsi działał również Związek Kombatantów. 

W Farynach w 1877 roku urodził się Jan Biały, gromadkarz, autor artykułów drukowanych w szczycieńskim „Mazurze” i „Mazurskim Przyjacielu Ludu”, który prowadził tu polską bibliotekę. Zmarł w 1943 roku i został pochowany na wiejskim cmentarzu. Przed plebiscytem, 18 kwietnia 1920 roku, zwolennicy Polski próbowali razem z studentem teologii Ewaldem Lodwichem zorganizować w Farynach zebranie plebiscytowe. Strona niemiecka sprowokowała bójkę, w trakcie której trzech Polaków mocno znieważono. Winni trafili do aresztu. Ostatecznie w trakcie plebiscytu wszyscy mieszkańcy wsi oddali swoje głosy za Niemcami. 

Grób Jana Białego na dawnym cmentarzu ewangelickim w Farynach. 

W 1939 roku w Farynach było 113 gospodarstw i 857 mieszkańców. W trakcie wojny zbiegłym polskim robotnikom przymusowym pomagał Gustaw Duda z Faryn. Po wkroczeniu do wsi żołnierze Armii Czerwonej zabili 3 osoby. 13 mieszkańców Faryn poległo służąc w Wehrmachcie, jeden uznany jest za zaginionego.

Grusß aus Farienen, Südostpr. Gasthaus Max Plewa. Schulgebäude.

Rachunek wystawiony przez stolarza Emila Sawitzkiego z Faryn, rok 1942. 
Ze zbiorów M. Rawskiego.

wtorek, 28 stycznia 2025

Julius Puffke, Willenberg

1.

3. Willenberg Ostpr., Markt. Poccztówka ze zbiorów M. Rawskiego.

W pierwszym budynku po lewej mieścił się, działający od końca XIX wieku, sklep kolonialny Juliusa Puffkego. Przynajmniej od 1904 roku J. Puffke pełnił funkcję radnego miejskiego. W trakcie I wojny światowej zastępował na stanowisku burmistrza Romanowskiego, który został powołany do wojska. W dniu 23 sierpnia 1914 roku J. Puffke powrócił do miasta zajętego przez armię carską, gdzie uratował pięciu mieszkańców przed wywiezieniem. W uznaniu za sprawne kierowanie miastem oraz ochronę ludności został odznaczony Krzyżem Żelaznym II klasy. Jego firma została wykreślona z rejestru handlowego 24 listopada 1920 roku.

W drugim budynku po lewej mieściła się Adler Drogerie.

Na poszczególnych wydaniach tej w pocztówki występują trzy różne sygnatury wydawcy. Teraz pytanie, czy ta jedna z najpopularniejszych, wielbarskich pocztówki miała w Wielbarku swojego nakładkę? Wydaje mi się, że nie. Herman Lukowski, który najprawdopodobniej sam wykonał wykorzystane do niej zdjęcie zapewne sprzedawał ją wielbarskim kupcom. Dzięki znajdującemu się na  pokolorowanej pocztówce kolejowemu stemplowi pocztowemu wiemy, że wykorzystane do tej pocztówki zdjęcie wykonano zostało przed  15 września 1914 roku, być może nawet przed wojną. Gdyby nie ten kolejowy stempel darowałbym to zdjęcie na rok 1915. Jest jeszcze jeszcze jedna wersja tej pocztówki w niebieskawym odcieniu, z lepiej wydrukowanym i w całości widocznym szyldem J. Puffkego.

2, Kunstverlag Hermann Lukowski, Breslau II, Brunnenstr. 4.

3. Photo u Verlag Ferm. Lukowski, Breslau II, Brunnenstr. 4.

poniedziałek, 27 stycznia 2025

28 stycznia 1888 roku Bracia Daum z Biskupca rozpoczynają działalność w Pasymiu

W latach osiemdziesiątych XIX wieku założony w 1840 roku pasymski browar próbował jeszcze konkurować z browarami ze Szczytna o lokalny rynek piwny. Co najmniej od 1853 roku prowadził go Otto Schnetka, który produkował również spirytus. Następcą Schnetki był od 1887 do 1892 roku, F. Plikat. W 1888 roku bracia Daum z Biskupca zamieścili w szczycieńskim tygodniku urzędowym ogłoszenie, w którym informowali, że przekazali do browaru w Pasymiu (którego właścicielem był F. Plikat) dostawę piwa bawarskiego. Ogłoszenie to świadczy o tym, że już wówczas Daumowie współpracowali z pasymskim browarem lub nawet w jakimś stopniu go kontrolowali.

Od około 1905/1906 roku pasymski browar był już własnością Konrada Dauma, a w 1920 roku – Waltera Dauma. Po przejęciu browaru Daumowie zaprzestali warzenia w nim piwa. Zmieniono go w przedstawicielstwo szczycieńskiego browaru o nazwie „Masovia – Brauerei W. Daum Passenheim”. Przedstawicielstwo to było zlokalizowane przy obecnej ulicy Tylnej. W okresie międzywojennym prowadziła je nieznana nam z imienia i nazwiska kobieta.

Ortelsburger Kreisblatt -1888 r. 


Szanownej publiczności składam uprzejme ogłoszenie, że dzięki mojej 28-letniej wiedzy fachowej jestem w stanie wytwarzać dobre, zdrowe piwo, i to wyłącznie z wody, słodu i chmielu, bez jakichkolwiek dodatkowych substancji chemicznych. Od dziś będę sprzedawać piwo w następujących cenach: ½ beczki za 10,00 marek, ¼ beczki za 5,00 marek, ⅛ beczki za 2,50 marki, 1/8 za 1,40 marki. Jednocześnie uprzejmie proszę tych klientów, którzy zgodnie z księgą magazynową mają u mnie jeszcze zaległe beczki z oznaczeniem wypalonym stemplem W. Wrobel, Passenheim, nawet jeśli zostały one pobrane 3 lata temu, o ich zwrot, ponieważ są one moją własnością.
Z wyrazami szacunku,
F. Plikat, Pasym
Ortelsburger Kreisblatt -1887 r. 

28 stycznia 1899 roku zarejestrowano firmę: „Chemische Fabrik Puppen, Waldemar Uffhausen”

W styczniu 1899 r. na bazie wcześniejszego zakładu, którego początki sięgały XVII w., została otwarta w Spychowie (Pupskim Piecu) fabryka chemiczna: „Chemische Fabrik Puppen, Waldemar Uffhausen”. Od 1901 r. właścicielem fabryki był syn farmaceuty z Lipska, dr Hugo Sinnhold, pod rządami którego fabryka w 1911 r. zbankrutowała. Zakład zatrudniał około 30 osób i wytwarzał z sosnowych pni smołę. Po wojnie na jego miejscu wzniesiono fabrykę kalafonii i terpentyny.



Korespondencja firmowa do Hugo Sinnholda.

Pochodzący z Lipska dr Hugo Sinnhold był wojującym ateistą (żył z Bogiem i światem w sporze). Konflikt pomiędzy nim a Kościołem zaostrzył się, gdy pełniący funkcję inspektora szkolnego  pastor Reinhold Klatt stwierdził, że prywatny nauczyciel pracujący w domu Sinnholda nie posiada właściwych uprawnień. Wówczas H. Sinnhold wykupił w powiatowym tygodniku urzędowym półstronicowe, mocno obraźliwe dla pastora ogłoszenie zatytułowane: „Der schwarze Borg von Puppen”. Oferował w nim między innymi darmową pomoc w wystąpieniu z Kościoła. 

W 1933 roku H. Sinnhold ogłosił publicznie przed lokalem wyborczym, że nie głosował na partię Hitlera. Wówczas bojówka SA zmusiła go, by przeszedł przez wieś z nazistowskim plakatem. Doktor poskarżył się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a odpowiedzialny za to zdarzenie Sa-man otrzymał wyrok pozbawienia wolności. Kolejna afera dotyczyła psa H. Sinnholda, który miał podobno specjalnie załatwiać swoje potrzeby na środku chodnika. Upomniany przez wójta, H. Sinnhold interweniował aż u premiera Prus. Wydaje się, że tę rozgrywkę wójt przegrał. W decyzji starostwa powiatowego stwierdzono, że jeśli wójt chce mieć porządek, to niech wymyśli specjalne urządzenie przypinane do tylnych nóg psa, które łapałoby jego odchody. 

Przed wybuchem I wojny światowej H. Sinnhold otworzył pasmanterię. Sprzedawczynią w niej była jego córka Elsa, która później wyszła za mąż za polskiego Żyda, E. Korna, z zawodu zegarmistrza, który jednak pracował jako palacz na kolejce wąskotorowej. Następnie rodzina przeniosła się do Szczytna, gdzie prowadziła sklep z zegarami. W 1934 roku wyjechali do Ameryki. Natomiast H. Sinnhold mieszkał w nieczynnej fabryce i próbował utrzymać się z rolnictwa, a następnie, do śmierci, pracował jako pomocnik aptekarza.

niedziela, 26 stycznia 2025

27 stycznia 1964 roku zmarła Lisbeth Henkel

Lisbeth Henkel była córką Josefa Rischewskiego, który przeniósł się do Wielbarka z Olsztyna. J. Rischewski i jego żona Marta mieli pięć córek oraz syna, który zginął tragicznie, tonąc w rzece Omulwi w dzieciństwie. W 1890 roku J. Rischewski, wspólnie ze swoim szwagrem Josefem Böhmem, zakupił od wdowy Ganswindt młyn i tartak położony nad Omulwią. W 1907 roku partnerstwo Rischewskiego i Böhma zakończyło się w niesprzyjającej atmosferze, co negatywnie wpłynęło na zdrowie Rischewskiego. W rezultacie zmarł on w 1908 roku. W 1910 roku stery nad firmą przejęła 24-letnia Lisbeth, która była drugą pod względem wieku córką Rischewskiego. Lisbeth energicznie przystąpiła do modernizacji zakładu. Kiedy wybuchła I wojna światowa, a w sierpniu 1914 roku do Wielbarka zbliżały się wojska carskie, rodzina Rischewskich zdecydowała się na ucieczkę. Po powrocie zastali spalony tartak, budynki gospodarcze i elektrownię. Młyn, który znajdował się po drugiej stronie rzeki, ocalał. W 1918 roku Lisbeth wyszła za mąż za Brunona Henkla, którego poznała za pośrednictwem czasopisma branżowego dla młynarzy. W 1933 roku jeden z działaczy NSDAP próbował przejąć majątek Rischewskich. Bruno Henkel zmarł w 1935 roku w wieku 60 lat. Po jego śmierci wdowa Lisbeth Henkel samodzielnie kierowała firmą aż do końca 1944 roku.

Willenberg zur Kriegszeit. Die zerstörte Schneidemühle.
Na zdjęciu dwie córki J. Rischewskiego. 

Verlag v. Karl Mucke, Willenberg. Obieg: 10.06.1915 r.

Elisabet Henkel z córką. Koniec sierpnia 1939 roku.  Zdjęcie wykonane przez niemieckiego żołnierza szykującego się w Wielbarku do ataku na Polskę. 
Ze zbiorów M. Rawskiego. 

Batalion strzelców

Od 27 stycznia 1889 roku 1. Wschodniopruski Batalion Strzelców nosił nazwę: 1. (Wschodniopruski) Batalion Strzelców imienia Grafa Yorcka von Wartenburga. W latach 1889-1890 batalion stacjonował w Ostródzie. 1 kwietnia 1890 roku został przeniesiony do Szczytna. Według relacji księdza Walentego Tolsdorfa przeniesienie batalionu strzelców do Szczytna znacząco przyczyniło się do wydania przez władze zgody na wybudowanie w Bartnej Stronie kościoła katolickiego. W batalionie miało znajdować się 80 katolików, którym zgodnie z prawem trzeba było zapewnić posługę religijną. Po I wojnie światowej bataliony strzelców zostały rozwiązane, jednak szczycieńska jednostka kontynuowała strzeleckie tradycje aż do końca II wojny światowej.


S. Freund & Co., Breslau, Westendstr. 30. Obieg 20.12.1915 r. 
Pocztówka ze zbiorów M. Rawskiego. 


sobota, 25 stycznia 2025

Plebania w Jerutkach

 26 stycznia 1813 roku na plebanii w Jerutkach zatrzymał się wielki książę Konstanty, brat cara Aleksandra I.

Wcześniej, w 1802 roku, na okolicznych polach odbyły się manewry wojskowe, w których uczestniczyła pruska para królewska – król Wilhelm III i jego żona Luiza. Aby zapewnić królewskim gościom odpowiednie warunki pobytu, przyspieszono budowę plebanii. Na jej podwórzu wzniesiono także drewnianą kuchnię i jadalnię. Podczas manewrów żołnierze zostali podzieleni na dwie grupy: jedną dowodził sam król, a drugą generał Günther. Już na początku ćwiczeń generałowi udało się otoczyć króla przy pomocy bośniackiej kawalerii. Król przyjął tę symboliczną "niewolę" bez gniewu. Wręcz przeciwnie – królowa Luiza, wyrażając uznanie dla generała, własnoręcznie przypięła mu tymczasową odznakę Orderu Orła Czarnego. Później syn generała Günthera przekazał odznaczenie do kościoła w Jerutkach.

W czasie wojen napoleońskich plebania gościła kolejnych znamienitych gości. W 1812 roku, w związku z wyprawą na Moskwę, w Jerutkach stacjonował bawarski pułk szwoleżerów, a na plebanii zatrzymali się francuscy generałowie Dubois i Thierry. Rok później, w 1813 roku, w ślad za uciekającą armią francuską przybył do Jerutek brat cara Aleksandra I, wielki książę Konstanty.

Dziś ten historyczny budynek, będący własnością Kościoła katolickiego, niestety popada w ruinę i wygląda o wiele gorzej niż na prezentowanych tu przeze mnie zdjęciach. Jego los wydaje się być już przesądzony.


Zaraz po opublikowaniu posta dowiedziałem się, że budynek ten ma być wystawiony na sprzedaż.





Chwalibogi - kwatera wojenna

Chwalibogi (Kanwezy) leżały niedaleko Wielbarka. Po wojnie zostały wysiedlone i włączone do poligonu w Muszakach. Obecnie po wsi pozostały jedynie fundamenty domów, trochę charakterystycznej dla takich miejsc roślinności oraz dawny, całkowicie zdewastowany cmentarz ewangelicki z kwaterą wojenną. W literaturze można znaleźć nieprawdziwą lub co najmniej niepotwierdzoną informację, że ta kwatera wojenna została rozkopana przez detektorystów. Niestety tej informacji nie da się już z tej literatury wymazać, a jej źródłem jestem ja. Kiedyś znalazłem tę informację na pewnym, nieistniejącym już mazurskim forum i bez należytej weryfikacji opublikowałem ją blogu przy okazji opisu wsi. Po latach, gdy zorientowałem się, że jest nieprawdziwa, wpis na blogu zmodyfikowałem, ale informacja poszła już w świat. Jak było naprawdę? Dotarłem do wiarygodnej relacji, że kwatera została rozkopana przez okolicznych mieszkańców, zanim jeszcze na teren byłego poligonu wkroczyli detektoryści. Podobne przypadki rozkopywania grobów przez ludność znam również z innych miejsc, w tym nawet ze swojej miejscowości. Ta sprawa pokazuje, jak bardzo trzeba być ostrożnym przy formułowaniu tego typu oskarżeń wobec detektorystów. Niestety część osób piszących na ten temat tej ostrożności nie dochowuje i twierdzi, że detektoryści często rozkopują cmentarze wojenne. Jestem przekonany, że takie sytuacje się zdarzały, chociaż sam nigdy się z takim przypadkiem nie spotkałem ani nie znam takiego z terenu naszego województwa. Nie ma nic, co mogłoby bardziej zaszkodzić detektorystom, niż tego typu działania, i to w interesie samych detektorystów jest, aby do nich nie dochodziło.

Kwatera wojenna. Miejsce pochówku 4 żołnierzy armii niemieckiej i 16 żołnierzy armii carskiej, poległych 30 sierpnia 1914 roku.

Zdjęcia ze stalagu I B Stablack

Obserwacja ludzkich zachowań na Facebooku może być zarówno fascynująca, jak i przygnębiająca. Przykładem na to jest reakcja na publikowane przeze mnie zdjęcia przedstawiające niemieckich oficerów służących w Stalagu I A w towarzystwie kobiet. Wśród odbiorców część osób reagowała hejtem – zarówno wobec postaci widocznych na fotografiach, jak i wobec osoby, która te zdjęcia udostępniła. Bywało, że reakcje były wyjątkowo dziwne i trudne do zrozumienia. Niektórzy skupili się na obrażaniu lub szydzeniu z widocznych na zdjęciach kobiet. O tym, co myślę na temat obrażania dawno zmarłych osób przedstawionych na starych fotografiach, pisałem już wcześniej.

Zdjęcia oficerów służących w Stalagu I A w czasie wolnym są wyjątkowo ciekawym i rzadkim dokumentem historycznym. Pochodzą z albumu fotograficznego oficera, który najpierw służył w Stalagu I B (w którym zginęło około 50 tysięcy ludzi), a następnie trafił do Stalagu I A. Fotografie te ukazują codzienne życie niemieckich oficerów poza drutami obozu – spacerujących, bawiących się z dziećmi, spotykających się z kobietami, uczestniczących w przejażdżkach i przyjęciach. Są one nie tylko świadectwem historycznym, ale też przypomnieniem, że osoby tylko wykonujące rozkazy” prowadziły równocześnie życie pełne pozornie zwyczajnych aktywności. Podczas gdy w obozie, nie tylko z głodu, ginęły tysiące jeńców, niemieccy oficerowie oddawali się rozrywkom i codziennym zajęciom. Trudno dziś powiedzieć, co wówczas myśleli. Można jednak przypuszczać, że większość z nich aprobowała to, co działo się w obozach. Istnieją jednak relacje wskazujące, że niektórzy próbowali zachowywać się przyzwoicie – choć były to z pewnością wyjątki.

Intrygująca jest obecność na trzech zdjęciach kobiety ubranej w bluzkę z motywami ukraińskimi. Jeśli rzeczywiście była Ukrainką, to pozostaje pytanie, w jaki sposób znalazła się w tym miejscu?








piątek, 24 stycznia 2025

Feldposty z Opaleńca

Treść żołnierskiej korespondencji z I i II wojny światowej jest zazwyczaj do siebie podobna. Możemy w niej przeczytać o tęsknocie za domem, rodziną i dobrym jedzeniem. Częstym jej tematem są podziękowania za paczki oraz prośby o ich przesyłanie. Czasami można natrafić w niej na istotne pod względem historycznym informacje, które mogą, a nawet powinny, uzupełniać inne dostępne historykom źródła archiwalne.

W mojej książce wydanej w tamtym roku – Dawne Szczytno w stu ilustrowanych opowieściach (Dąbrówno 2024) – wykorzystałem ważną pod względem źródłowym korespondencję dowódcy obozu jenieckiego znajdującego się w Szczytnie. Korespondencja ta została umieszczona na odwrocie fotografii przedstawiającej rosyjskich jeńców o skośnych oczach. Jak widać, nawet na niepozornych pocztówkach, czasem w paru skreślonych na ich rewersach zdaniach, można znaleźć coś ciekawego dla historyka.

Kilkanaście lat temu zakupiłem kilka zdjęć oraz Feldpostów z rysunkami wykonanymi przez niemieckiego żołnierza (Richarda Mitterzwei) stacjonującego w 1915 roku w Opaleńcu. Rysunki te przedstawiają Opaleniec i jego okolicę. Można z nich dowiedzieć się, jak wyglądał wówczas cmentarz – prawdopodobnie ewangelicki. Dwa z tych Feldpostów zawierają korespondencję. Oprócz standardowych uwag autor korespondencji pisze, co myśli o zabudowie Opaleńca. Twierdzi, że praktycznie nie różni się ona od tej znajdującej się po polskiej stronie granicy. Potwierdza to, o czym pisałem wcześniej, że żołnierze pochodzący z głębi Niemiec, trafiający w trakcie I wojny światowej na Mazury, byli zaskoczeni tym, co tu zobaczyli. Dlatego tak chętnie fotografowali się przed mazurskimi chatami, które wraz z ich polskojęzycznymi mieszkańcami, były dla nich swego rodzaju egzotyką.

Richard Mitterzwei. Rok 1907. 


 
Emilie i Richard Mitterzwei

Opaleleniec


Flammberg, d. 2(?).4.15.

Meine liebe gute Familie! Heute sende ich Dir diese Karte mit 2 Zeichnungen aus dem Flammberg. Sie sind mal zu Natur gezeichnet und geben Dir ein kleines Bild, wie es in einem typischen, ärmeren Dorfe aussieht. Die Unterschiede zwischen den polnischen Dörfern sind hier kaum sichtbar über diese etwas informiere. Es ist in Vielem nur wenig Unterschied, würde meine frühere Prachtkultur erkennen lassen.Es fehlt mir etwas Klarheit. Es ist so gemein, so kommen mir auch die Briefe.

Opaleniec, 2(?).4.1915

Moja droga, kochana rodzino! Dziś przesyłam Wam tę kartkę z dwoma rysunkami z Opaleńca. Są one odzwierciedleniem natury i dają mały obraz tego, jak wygląda typowa, biedniejsza wioska. Różnice między polskimi wioskami są tutaj ledwo widoczne, o czym informuję w tym miejscu. Pod wieloma względami różnic jest niewiele i można by rozpoznać moją wcześniejszą, bardziej okazałą kulturę. Brakuje mi trochę jasności. To takie przyziemne, takie jak przychodzące do mnie listy.

Cmentarz w Opaleńcu.

Mein lieber Herz! Ich werde mich ob meiner Ruhe glücklich noch manches abschreiben. Ob das so lange sein sollen. Halte diese Karten sofort in das Portmonnaie hinein, denn sie werden leicht und sollen eine dauernde Erinnerung sein. In treuer Liebe verbleibe ich Dein Richard. Grüße meine Lieblinge und gib ihnen mal meinen Ruf.

Moje kochane serce! Będę szczęśliwy, jeśli uda mi się zachować spokój i jeszcze wiele zapisać. Czy to rzeczywiście tak długo potrwa? Zachowaj te kartki od razu w portmonetce, ponieważ są one lekkie i mają stanowić trwałą pamiątkę. W pozostającej wiernej miłości Twój Richard. Pozdrów moje kochane dzieci i przekaż im moje pozdrowienia.

Bocianie gniazdo w Opaleńcu. 

Wartownia w lesie koło Chorzel.

Rembielin

Wielbark - korespondencja oficera zaangażowanego w budowę kolei

Korespondencja niemieckiego oficera zaangażowanego w 1915 roku w budowę kolei (kolejki wąskotorowej) i stacjonującego w Wielbarku. 



Nadawca: [Gustav] Bergmann, Oberkomando 5. Adjutant Mil. Bezirks-Kommando. Willenberg / Ostpr.
Adresaci: Frau Gustel Bergmann dem Herrn Fr. Bergmann, Osterode am Harz Bahnhofsstrasse 7.

Willenberg, d. 29.9.15
Liebe Gustel u. liebste Eltern!
Herzl. Dank für Zeitungen vom 27. u. 28.9. Heute ist ein Dresdener Bundesbruder mein Gast, Hofmann genannt Hopf. Ich glaube nicht, dass Du ihn kennst. Es ist derjenige, der die Dresdener Mitteilungen der einzelnen Bundesbrüder sammelt u. herausgibt. Ich habe ihm heute einiges von unseren Bahnarbeiten gezeigt. Er will morgen weiter, um noch mehr von den zerstörten ostpreußischen Orten zu sehen. Am Freitag werde ich an Bertha schreiben. Nun habt Ihr also die Wäsch[e]. Hier ist das Wetter wieder schön. Das Apfel-Kuchenpaket ist noch nicht da. Heute Abend gehe ich in die Küche, um mit meinem Bundesbruder ein Glas Bier zu trinken. Recht herzliche Grüße & Küsse Euer liebender Gustav

Wielbark , d. 29.09.15
Droga Gustel i Najdrożsi Rodzice!
Serdeczne dziękuję za gazety z 27. i 28. września. Dzisiaj moim gościem jest drezdeński „brat związkowy” o nazwisku Hofmann, zwany Hopf. Myślę, że go nie znasz. To ten, który zbiera i wydaje drezdeńskie wiadomości poszczególnych członków związku. Dzisiaj pokazałem mu trochę naszych prac kolejowych. Jutro chcę jechać dalej, żeby zobaczyć więcej zniszczonych miejscowości w Prusach Wschodnich. W piątek napiszę do Berty. Teraz więc macie pranie(?). Tutaj pogoda znowu jest ładna. Paczka z jabłkowym ciastem jeszcze nie dotarła. Dziś wieczorem pójdę do kuchni, żeby wypić z moim „bratem związkowym” szklankę piwa. Z serdecznymi pozdrowieniami i uściskami wasz kochający Gustav

Stempel wojskowy niestety jest nieczytelny, ale ma związek z jednostką budującą kolej. 

czwartek, 23 stycznia 2025

24 stycznia 1922 roku urodził się Heinrich Gode

24 stycznia 1922 roku w Karolince koło Wielbarka urodził się Heinrich Jedamski, znany później jako Heinrich Gode. W trakcie II wojny światowej H. Gode pełnił funkcję dowódcy U-Boota. Jego dziadek, Michael Jedamski, znalazł, ograbił i pogrzebał ciało generała Samsonowa, który w nocy z 29 na 30 sierpnia 1914 roku popełnił samobójstwo pod Karolinką. W 1988 roku ukazał się drukiem list autorstwa H. Gode, w którym potwierdził on, że generał Samsonow odebrał sobie życie. Życiorys H. Gode pokazuje, że rodząc się nawet w skromnej, drewnianej chacie, w niewielkiej osadzie na krańcu Mazur, można było – będąc Mazurem – zrobić karierę w III Rzeszy. Wymagało to jednak m.in. zmiany nazwiska...